JustPaste.it

źródła o antycznym Kościele chrześcijańskim

Józef Flawiusz o Jezusie (XVII, 3,3)

W tym czasie żył Jezus, człowiek mądry, jeżeli w ogóle można nazwać go człowiekiem. Czynił bowiem rzeczy niezwykłe i był nauczycielem ludzi, którzy z radością przyjmowali prawdę. Poszło za nim wielu Żydów jako też pogan. On to był Chrystusem. A gdy wskutek doniesienia najznakomitszych u nas mężów Piłat zasądził go na śmierć krzyżową, jego dawni wyznawcy nie przestali go miłować. Albowiem trzeciego dnia ukazał im się znów jako żywy, jak to o nim oraz wiele innych zdumiewających rzeczy przepowiadali boscy prorocy. I odtąd, aż po dzień dzisiejszy, istnieje społeczność chrześcijan, którzy od niego otrzymali tę nazwę. (Józef Flawiusz, Dawne dzieje Izraela, przeł. E. Dąbrowski, Poznań 1962).

350px-siemiradski_fackeln_small.jpgPochodnie Nerona

Tacyt o chrześcijanach za Nerona (Księga XV, 44, ok. 115-116 r.)

Atoli ani pod wpływem zabiegów ludzkich, ani darowizn cesarskich i ofiar błagalnych na rzecz bogów nie ustępowała hańbiąca pogłoska i nadal wierzono, że pożar był nakazany. Aby ją więc usunąć, podstawił Neron winowajców i dotknął najbardziej wyszukanymi kaźniami tych, których znienawidzono dla ich sromot, a których gmin chrześcijanami nazywał. Początek tej nazwie dał Chrystus, który za panowania Tyberiusza skazany został na śmierć przez prokuratora Poncjusza Piłata, a przytłumiony na razie zgubny zabobon znowu wybuchł, nie tylko w Judei, gdzie się to zło wylęgło, lecz także w stolicy, dokąd wszystko, co potworne albo sromotne, zewsząd napływa i licznych znajduje zwolenników. Schwytano więc naprzód tych, którzy tę wiarę publicznie wyznawali, potem na podstawie ich zeznań ogromne mnóstwo innych i udowodniono im nie tyle zbrodnię podpalenia, ile nienawiść ku rodzajowi ludzkiemu. A śmierci ich przydano to urągowisko, że okryci skórami dzikich zwierząt ginęli rozszarpywani przez psy, albo przybici do krzyży (albo przeznaczeni na pastwę płomieni) i gdy zabrakło dnia, palili się służąc za nocne pochodnie. Na to widowisko ofiarował Neron swój park i wydał igrzyska w cyrku, gdzie w przebraniu woźnicy z tłumem się mieszał lub na wozie stawał. Stąd chociaż ci ludzie byli winni i zasługiwali na najsurowsze kary, budziła się ku nim litość, jako że nie dla pożytku państwa, lecz dla zadośćuczynienia okrucieństwu jednego człowieka byli traceni. (P.K. Tacyt, Roczniki, przeł. S. Hammer, [w:] P.K. Tacyt, Dzieła, t. 1, Warszawa 1957).

 

Justyn o Eucharystii i nabożeństwie niedzielnym (ok. 155 r.)

66. A oto pokarm ten zowie się u nas Eucharystia, i nikt w nim udziału brać nie może, tylko ten, który wierzy w to, czego uczymy, kto wziął kąpiel na odpuszczenie grzechów i na odrodzenie, i tak żyje, jak Chrystus podał. Nie używamy bowiem tego pokarmu jak zwykłego chleba albo zwykłego napoju. Nie, jak za sprawą Słowa Bożego wcielony nasz Zbawiciel Jezus Chrystus przybrał i ciało, i krew dla naszego zbawienia, tak samo pokarm, co się stał Eucharystią przez modlitwę Jego własnego słowa, odżywia przez przemienienie krew i ciało nasze. Ten pokarm jest, taką mamy naukę, ciałem i krwią tego właśnie wcielonego Jezusa. Apostołowie bowiem w napisanych przez siebie Pamiętnikach zwanych Ewangeliami, podali nam, że takie otrzymali przykazanie. [...]

67. [...] W dniu zaś zwanym Dniem Słońca [tj. w niedzielę], odbywa się zebranie w jednym miejscu wszystkich razem, i z miast, i ze wsi. Tedy czyta się Pamiętniki apostolskie albo Pisma prorockie, póki czas na to pozwala. Potem, gdy lektor skończy, przełożony daje żywym słowem upomnienie i zachętę do naśladowania tych nauk znakomitych. Następnie wszyscy z miejsc powstajemy i modlimy się. Po czym, jak się już powiedziało, gdy modlitwa się skończy, przynoszą chleb oraz wino i wodę, a przełożony zanosi modlitwy oraz dziękczynienia, ile tylko może, lud zaś z radością odpowiada: Amen. Wreszcie następuje rozdawanie i rozdzielanie wszystkim tego, co się stało Eucharystią, nieobecnym zaś rozsyła się przez diakonów. Ci, którym się dobrze powodzi i którzy dobrą mają wolę, dają, co chcą, a wszystko, co się zbierze, składa się na ręce przełożonego. On zaś roztacza opiekę nad sierotami, wdowami, chorymi albo z innej przyczyny cierpiącymi niedostatek, nad więźniami, obcymi gośćmi, jednym słowem śpieszy z pomocą wszystkim, co są w potrzebie. Zgromadzenia zaś nasze dlatego odbywają się w Dniu Słońca, ponieważ to pierwszy dzień, w którym Bóg przetworzył ciemności oraz materię i świat uczynił, ponieważ i Jezus Chrystus, nasz Zbawiciel, tego samego dnia zmartwychwstał. (Justyn, Apologia, przeł. A. Lisiecki, [w:] Pisma Ojców Kościoła, t. 4, Poznań 1926).

 

Tertulian o chrzcie (ok. 198-200 r.)

7. Następnie po wyjściu z kąpieli chrzestnej namaszcza się nas świętym namaszczeniem. Czyni się to zgodnie z dawnym zwyczajem, według którego zwykło się namaszczać kapłanów z rogu. W ten sposób Mojżesz namaścił Aarona [...]. W ten sposób sam zewnętrzny obrzęd chrztu staje się duchowy, ponieważ w wodzie jesteśmy zanurzeni, a duchowy skutek otrzymujemy, to znaczy oczyszczenie z grzechów.

8. Potem następuje wkładanie rąk, by przez błogosławieństwo wezwać i zaprosić Ducha Św. [...]

13. W tym względzie ludzie nikczemni stawiają problemy, pytając się w ten sposób: czy wiara nie wystarcza, że potrzebny jest jeszcze chrzest? [...]

Ustanowiono bowiem prawo chrztu i określono jego formę: "Idźcie, powiada, nauczajcie narody, chrzcząc je w imię Ojca i Syna i Ducha Św.". Temu zaś prawu dodano to określenie: "Jeśli się kto nie odrodzi z wody i Ducha Św., nie wejdzie do królestwa niebieskiego". Ono właśnie zespoliło wiarę z koniecznością chrztu. [...]

17. Pozostaje jeszcze wspomnieć na zakończenie tego traktatu o przepisach udzielania i przyjmowania chrztu. Prawo udzielania chrztu posiada ze swej istoty najwyższy kapłan, którym jest biskup. Następnie prezbiterzy i diakoni, jednakże nie bez upoważnienia biskupa z racji godności Kościoła. Gdy się tego przestrzega, utrzymuje się pokój. Prawo to również przysługuje i laikom, ponieważ co otrzymuje się równym prawem, równym też można przekazać; oczywiście prawo to przysługuje laikom wówczas, jeśli już nie są wezwani biskupi, prezbiterzy czy diakoni. Nauki bowiem Pana nie powinno ukrywać się przed nikim. [...]

18. [...] Dlatego jest rzeczą korzystniejszą, stosownie do warunków i dyspozycji każdej osoby, a zwłaszcza stosownie do wieku, odkładanie chrztu, szczególnie jednak, gdy chodzi o dzieci. Czy jest bowiem konieczne narażać rodziców chrzestnych na niebezpieczeństwo, skoro jest możliwe, że mogą nie dotrzymać swych obietnic z powodu śmierci, czy też sprawić zawód z powodu słabych zdolności wychowawczych? Pan istotnie powiedział: "nie wzbraniajcie im przychodzić do mnie". Niech przeto przychodzą, gdy dorosną, gdy zaczną się uczyć. Niech przychodzą, gdy zostaną pouczeni, dokąd mają iść. Niech będą chrześcijanami, gdy poznają Chrystusa. (Tertulian, O chrzcie, przeł. E. Stanula, [w:] Tertulian. Wybór pism, Warszawa 1970).

200px-tertullian_small.jpgTertulian

Wymagania stawiane katechumenom (ok. 211 r.)

II, 1. Nowo przybyłych, zgłaszających się na katechizację, należy zaraz poprowadzić do nauczyciela, zanim jeszcze lud się zbierze. Nauczyciel zapyta ich o motywy, jakie ich skłoniły do szukania wiary, ci zaś, którzy ich przyprowadzili, złożą oświadczenie o ich zdolności do słuchania nauk. Trzeba też wybadać warunki ich życia: czy żyją w małżeństwie, czy są niewolnikami, czy wolnymi. Jeśli ktoś jest niewolnikiem u chrześcijanina i posiada zezwolenie swego pana, należy przyjąć go na katechizację; jeśli pan nie wydaje mu dobrego świadectwa, należy go odesłać z powrotem. Jeśli ktoś jest niewolnikiem u poganina, należy mu wyjaśnić, że powinien się przypodobać panu, by uniknąć bluźnierstw. Jeśli ktoś żyje w związku małżeńskim, należy go pouczyć, że mąż powinien się zadowolić własną żoną, a żona własnym mężem. Jeśli ktoś nie jest żonaty, należy go przestrzec, że nie wolno mu popełnić cudzołóstwa, lecz musi albo zawrzeć prawne małżeństwo, albo zachować wstrzemięźliwość. Jeśli ktoś jest opętany przez demona, może być dopuszczony na katechizację dopiero po uprzednim oczyszczeniu.

II, 2. Należy ponadto zbadać, jakie rzemiosło lub zawód uprawiają przyprowadzeni na katechizację. Jeśli ktoś prowadził dom publiczny i utrzymuje prostytutki, musi z tego zrezygnować albo odejść. Jeśli jest malarzem lub rzeźbiarzem, należy mu zwrócić uwagę, że nie wolno mu będzie sporządzać wizerunków bóstw, a gdyby nie zechciał tego zaprzestać, trzeba go odprawić. Jeśli jest aktorem lub występuje w teatrze, ma tego zaprzestać albo odejść. Jeśli jest nauczycielem kształcącym dzieci w naukach świeckich, byłoby lepiej, gdyby z tego zajęcia zrezygnował; o ile jednak nie ma innego zawodu, niech ostatecznie pozostanie. Woźnica cyrkowy, zawodnik publiczny, gladiator, łapacz zwierząt do cyrku, posługacz publiczny przy walkach gladiatorów – muszą albo porzucić zawód, albo odejść. Żołnierzowi w służbie gubernatorskiej należy zwrócić uwagę, że nie wolno mu zabijać ludzi (wykonywać wyroków śmierci), nawet gdyby otrzymał taki rozkaz; o ile nie chciałby się na to zgodzić, trzeba go odesłać z powrotem. Dostojnik posiadający "prawo miecza" lub wysoki urzędnik miejski, uprawniony do noszenia purpury, mają albo zrezygnować z godności, albo odejść. Zarówno katechumena jak wiernego, który by chciał wstąpić do wojska, należy wyrzucić, gdyż byłoby to lekceważeniem Boga. Nie wolno przyjmować prostytutki, pederasty, dobrowolnego kastrata i każdego, kto by popełnił grzech, o jakim nie godzi się mówić. Magów nie można dopuszczać do egzaminu. Guślarz, astrolog, wróżbita, wykładacz snów, kuglarz, wytwórca amuletów – muszą albo zaprzestać swych zajęć, albo odejść. Konkubina, jeśli jest czyjąś niewolnicą i wychowała mu dzieci oraz z nim tylko żyje, może zostać przyjęta – w przeciwnym razie należy ją odprawić. Mężczyzna, który dotychczas miał konkubinę, winien legalnie się z nią ożenić, w przeciwnym razie nie może być przyjęty. Jeśli coś jeszcze pominęliśmy, decydujcie już o tym sami, gdyż wszyscy mamy Ducha Bożego.

II, 3. Katechumen winien uczęszczać na naukę trzy lata. Jeśli jednak uczył się pilnie i z zamiłowaniem, o długości jego katechumenatu ma decydować raczej jego prowadzenie się niż czas. Po ukończeniu lekcji katechumeni będą się modlić jeszcze nie razem z wiernymi, a oddzielnie – przy czym, tak jak wśród wiernych, osobno niewiasty i osobno mężczyźni. Skończywszy modlitwę, katechumeni nie dają sobie pocałunku pokoju, jako że ich pocałunek nie jest jeszcze czysty; jedynie wierni mogą sobie dawać pocałunek pokoju i to mężczyźni mężczyznom, niewiasty niewiastom, nigdy zaś mężczyźni niewiastom. Niewiasty mają mieć podczas modlitwy głowę zakrytą i to płaszczem, a nie tylko chustką lnianą. Po modlitwie nauczyciel, bez względu na to, czy jest członkiem kleru czy laikiem, włoży na katechumenów ręce z odpowiednią inwokacją i odprawi ich do domu. Jeśli któryś z katechumenów został uwięziony za wiarę, nie należy go pozostawić w niepewności co do wartości jego wyznania; mimo bowiem, że nie otrzymał jeszcze odpuszczenia grzechów, już sao prześladowanie i skazanie na śmierć przyniesie mu usprawiedliwienie jako ochrzczonemu własną krwią. (Hipolit Rzymski, Tradycja Apostolska, przeł. M. Michalski, [w:] Antologia literatury patrystycznej, t. 1, Warszawa 1975).

 

Edykt mediolański (313 r.)

X, 5. [...] Gdyśmy więc szczęśliwie, Ja, Konstantyn Augustus, i Ja, Licyniusz Augustus, przybyli do Mediolanu i zastanawiali się nad tym, co służy dobru i korzyści państwa, postanowiliśmy między tym, co się Nam pod wieloma względami zdawało byż pożytecznym dla ogółu, a właściwie przed wszystkim innym, wydać zarządzenie tyczące się czci i bojaźni bożej, to znaczy przyznać chrześcijanom oraz wszystkim innym wybór wyznawania religii, jaką by chcieli, by boskie i niebiańskie istoty, jakie tylko byłyby, łaskawe być mogły Nam i wszystkim Naszym poddanym. [...]

Ponadto rozkazujemy, by miejsca chrześcijan, w których się dawniej zwykli gromadzić, a co do których [...] były inne, dawniej wydane rozporządzenia, o ile się okaże, że je kto kupił, czy to od skarbu naszego, czy też od kogokolwiek innego, oddać je tymże chrześcijanom bezpłatnie i bez żądania zwrotu ceny kupna, i to bezzwłocznie i niedwuznacznie. Tak samo jeśli te miejsca ktoś w darze otrzymał, niech je co prędzej tymże samym odda chrześcijanom. Niech ci, którzy te miejsca zakupili, jak i ci, którzy je otrzymali drogą darowizny, jeśli żądają jakiegoś odszkodowania ze strony Naszej dobroci, zwrócą się do trybunału miejscowego namiestnika, by i oni, dzięki łaskawości Naszej, zostali odpowiednio potraktowani. Wszystko to powinno być zwrócone korporacji chrześcijan jak najzupełniej za Twoim gorliwym staraniem i to bez żadnej zwłoki. A ponieważ, wiadomo, chrześcijanie byli w posiadaniu nie tylko tych miejsc, w których się zwykle gromadzą, ale także innych, które nie były własnością jednostek, lecz korporacji, to znaczy chrześcijan, przeto powinieneś rozkazać, by wszystko stosownie do powyższego, przez Nas wydanego prawa zostało oddane niewątpliwie tymże chrześcijanom [...]. W tym wszystkim powinieneś wspomnianej korporacji chrześcijańskiej dopomagać z jak największą gorliwością, by rozkaz Nasz został spełniony jak najrychlej, żeby i pod tym względem dzięki dobroci naszej okazała się dbałość Nasza o spokój powszechny i publiczny. Skutkiem bowiem niniejszego zarządzenia, jak się już wyżej rzekło, opieka boża nad nami, jakiej już w wielu doświadczaliśmy sprawach, po wszystkie czasy zapewniona Nam będzie. (Euzebiusz z Cezarei, Historia Kościoła, przeł. A. Lisiecki, [w:] Pisma Ojców Kościoła, t. 3, Poznań 1925).

150px-constantine_musei_capitolini_small.jpgKonstantyn Wielki

Symbol nicejsko-konstantynopolitański

Wierzymy w jednego Boga Ojca Wszechmogącego, Stworzyciela nieba i ziemi wszystkich rzeczy widzialnych i niewidzialnych;

i w jednego Pana Jezusa Chrystusa, Syna Bożego, zrodzonego z Ojca przed wszystkimi wiekami; światłość ze światłości, Boga prawdziwego, zrodzonego, nie uczynionego, współistotnego Ojcu, przez którego wszystko się stało;

który dla nas ludzi i dla naszego zbawienia zstąpił z nieba, i przyjął ciało za sprawą Ducha Świętego z Maryi Dziewicy i stał się człowiekiem. Został ukrzyżowany za nas pod Ponckim Piłatem, poniósł mękę i został pogrzebany; zmartwychwstał dnia trzeciego według Pisma, i wstąpił do nieba, siedzi po prawicy Ojca, i znowu przyjdzie w chwale sądzić żywych i umarłych. A panowaniu jego nie będzie końca.

I w Ducha Świętego, Pana i ożywiciela, który od Ojca (i Syna) pochodzi i którego wraz z Ojcem czcimy jednocześnie i wielbimy, który przemawiał przez proroków.

I w jeden święty, powszechny i Apostolski Kościół. Wyznajemy jeden chrzest dla odpuszczenia grzechów. Oczekujemy zmartwychwstania zmarłych i życia przyszłego wieku. Amen. (Breviarium Fidei, oprac. J.M. Szymusiak SJ, S. Głowa SJ, Poznań 1964).

 

Grzegorz z Nyssy, początek teologii apofatycznej

[Autor radzi teologowi, aby] mówiąc o Bogu, gdy jest kwestia Jego istoty, zachował czas milczenia. Gdy jednak jest kwestia Jego działania, o którym wiedza może zstąpić nawet do nas, to nadchodzi czas mówienia o Jego wszechmocy przez opowiadanie o Jego dziełach i wyjaśnienie Jego czynów; w tym zakresie można posłużyć się słowami. Jednakże – w sprawach wychodzących poza to – stworzenie nie powinno przekraczać granic swej natury, lecz musi zadowalać się poznaniem siebie. Zaiste bowiem, moim zdaniem, jeśli stworzenie nigdy nie dochodzi do poznania sobie, nigdy nie rozumie istoty duszy ani natury ciała, przyczyny bytu [...], jeśli stworzenie nie zna siebie, to jak może kiedykolwiek wyjaśnić rzeczy wychodzące poza to? O takich rzeczach jest czas milczenia; tu milczenie jest na pewno lepsze. Jest jednak także czas mówienia o tych rzeczach, dzięki którym w naszym życiu możemy dokonać postępu na drodze cnoty. (św. Grzegorz z Nyssy, In Ecclesiastem Homilia 7, przeł. J. Prokopiuk, [w:] J. Meyendorff, Teologia bizantyjska, Warszawa 1984).

176px-st__gregory_of_nyssa_small.jpgGrzegorz z Nyssy

Grzegorz z Nyssy tłumaczy sens modlitwy

"Chleba naszego powszedniego daj nam dzisiaj" – te słowa oznaczają, że powinniśmy zdobywać pożywienie własną pracą, a nie wyzyskiem. Jeżeli twój zarobek nie został zabrany innym, jeżeli twój przychód nie jest rezultatem czyichś łez, jeśli nikt nie chodzi głodny, abyś ty był syty, i jeśli nikt nie cierpi wskutek twej obfitości, to twój pokarm jest chlebem Bożym, owocem sprawiedliwości, zbożem pokoju niezbezczeszczonym przez chwast. (św. Grzegorz z Nyssy, Modlitwa o chleb powszedni, tłum. J. Pieniek, [w;] Historia literatury starożytnej. M. Cytowska, H. Szelest, Warszawa 2007).

 

Teodor z Mopsuestii o pocałunku pokoju

Trzeba nam zatem, zanim zbliżymy się do misteriów i do liturgii, wypełnić regułę przekazania pokoju, przez to bowiem czynimy wszyscy wyznanie jedności i miłości jednych ku drugim. Nie godzi się bowiem, żeby ci, co tworzą jedno ciało Kościoła, mieli uważać za wstrętnego któregoś brata we wierze; przecież on przez to samo co i my narodzenie tworzy razem z nami jedno ciało i jest też – jak wierzymy – członkiem ciała samego Pana naszego Chrystusa i żywi się tym samym pokarmem branym z duchowego stołu. I dlatego Pan nasz sam powiedział: Każdy, kto się gniewa na brata swego be z powodu, będzie potępiony na sądzie (Mt 5, 22). A zatem to, co się tu czyni [czyli pocałunek pokoju], jest nie tylko wyznaniem miłości, ale także rodzajem przypomnienia, że mamy wyzbyć się wszelkiej nieczystej wrogości, jeżeli zdaje się nam, że mamy jakiś nieuzasadniony zarzut przeciw któremuś z naszych braci we wierze. Bo rzeczywiście Pan nasz, nakazawszy, żeby nie było wcale żadnych gniewów nieuzasadnionych, takie oto lekarstwo dał grzesznikom, kimkolwiek oni by byli: Jeżeli – mówi – przyniesiesz dar swój przed ołtarz i tam przypomnisz sobie, że brat twój ma jakiś zarzut przeciw tonie, zostaw dar twój na ołtarzu i idź najpierw pojednać się ze swoim bratem; a wtedy przyjdź, ofiarowując swój dar (Mt 5, 23-24). Nakazuje On grzesznikowi, żeby się pospieszył na wszelki sposób pojednać z tym, którego obraził, i żeby nie ważył się przedstawić swego daru, zanim nie udzieli lekarstwa temu, którego rozgniewał, lecz żeby go ułagodził, ile tylko będzie w jego mocy; bo przecież my wszyscy składamy ofiarę przez najwyższego kapłana. (Sakramenty wiary. Ojcowie Kościoła o sakramentach, przekł. M. Bednarz SJ, Kraków 1970).

 

Sokrates Scholastyk o Nestoriuszu

Księga VII [...] A gdy wielu mówiło o Chrystusie jako o Bogu,, rzecze Nestoriusz: "Co do mnie, nie nazwałbym Bogiem tego, kto ma dwa czy trzy miesiące. Dlatego też czysty jestem od krwi waszej. I od tego momentu poczynając nie będę się już d was zbliżał". I wypowiedzawszy te słowa, odbywał zebrania z pozostałymi biskupami, którzy przyjmowali jego stanowisko. Podzielili się zatem obecni na dwa obozy. [...]Biskupi z grupy Cyryla po wielokrotnym rozpatrzeniu homilii Nestoriusza, wygłoszonych na temat badanego zagadnienia, po rozstrzygnięciu na ich postawie, że Nestoriusz zdecydowanie bluźnił przeciwko Synowi Bożemu, pozbawili go biskupiego urzędu [...].

Wobec tak zagmatwanego podówczas obrazu sytuacji Nestoriusz, skoro się spostrzegł, że spór zabrnął tak daleko, iż zagraża wspólnocie Kościoła, zdjęty żalem, zaczął nazywać Maryję Bogarodzicę mówiąc: "Niech więc Maryja – powiada – zwie się Bogarodzicielką i niech się tym samym zakończą te bolesne sprawy". Nikt jednakże nie przyjmował go życzliwie, choć mówił to pod wpływem żalu. Dlatego też aż do chwili obecnej pozbawiony biskupiego urzędu i zesłany do Oazy Wielkiej żyje tam na wygnaniu [...].

Po usunięciu Nestoriusza nastał w Konstantynopolu straszny zamęt po kościołach. Podzielił się bowiem lud na obozy z powodu, jak to już wcześniej powiedziałem, niedorzecznej jego gadaniny. Wszyscy jednakże duchowni na podstawie wspólnej uchwały rzucili na niego klątwę. Bo my, chrześcijanie, tak zwykliśmy nazywać głos oddany przeciwko bluźniercy, kiedy to jakby na kamiennej tablicy umieszczając uchwałę uwidaczniamy rzecz całemu ogółowi. (Sokrates Scholastyk, Historia Kościoła, przeł. S.J. Kazikowski, Warszawa 1986).

 

Decyzje chrystologiczne soboru chalcedońskiego z 451 roku

Idąc za świętymi Ojcami wszyscy jednogłośnie uczymy wyznawać, że jest jeden i ten sam Syn, Pan nasz Jezus Chrystus, doskonały w Bóstwie i doskonały w człowieczeństwie, prawdziwy Bóg i prawdziwy człowiek, złożony z rozumnej duszy i ciała, współistotny Ojcu co do Bóstwa, współistotny nam co do człowieczeństwa, "we wszystkim nam podobny oprócz grzechu" (Hebr. 4, 15).

Przed wiekami z Ojca zrodzony jako Bóg, w ostatnich zaś czasach dla nas i dla naszego zbawienia narodził się jako człowiek z Maryi Dziewicy, Bożej Rodzicielki; jeden i ten sam Chrystus Pan, Syn jednorodzony, ma być uznany w dwóch naturach bez pomieszania, bez zamiany, bez podziału i bez rozłączenia. Nigdy nie została usunięta różnica natur przez ich zjednoczenie w jednej osobie, w jednym współistnieniu. Nie można Go dzielić na dwie osoby ani ich w Nim rozróżniać, ponieważ jest jeden i ten sam Syn jednorodzony, Słowo Boże, Pan Jezus Chrystus, jak przedtem prorocy nauczali o Nim, ja sam Jezus Chrystus o tym nas pouczył i jak nam przekazał Symbol Ojców.

Przeto z wielką troską i pilnością rozporządził i określił święty Sobór Powszechny, że innej wiary nikomu nie wolno głosić, pisać, układać, myśleć lub innych nauczać. (Breviarium Fidei, oprac. J.M. Szymusiak SJ, S. Głowa SJ, Poznań 1964).

188px-saint_augustine_by_philippe_de_champaigne_small.jpgAugustyn z Hippony

św. Augustyn o Państwie Bożym

XV: To przepisuje przyrodzony porządek; tak Bóg człowieka stworzył. Albowiem rzecze – niechaj panuje rybom w morzu, ptakom w obłokach i wszystkim płazom czołgającym się po ziemi (Gen. I, 26). Nie chciał, aby ten, którego na podobieństwo swoje obdarzył rozumem, panował nad kimkolwiek innymi, aniżeli nad istotami nierozumnymi; nie człowiek nad człowiekiem, lecz człowiek nad zwierzęciem. Dlatego też pierwsi mężowie sprawiedliwi byli ustanowieni raczej pasterzami bydła aniżeli władcami ludzi: tak w ten sposób Bóg obwieścił, jaki ma być porządek dla stworzeń i czego wymaga za winy grzeszników. Za niewolnictwo zatem uważa się stan przez prawo nałożony na grzesznika. Dlatego też nigdzie w Piśmie nie czytamy o niewolniku, dopóki tym słowem Noe słusznie nie ukarał grzechu swego syna 9Id. IX, 25). Sama przeto nazwa wynikła z winy a nie z natury. Pochodzenie słowa niewolnik [servorum] w mowie łacińskiej stąd zdaje się wywodzić, że gdy ci, którzy zgodnie z prawem wojny mogli być zabici, zostali przez zwycięzców zachowani [servabantur] i stawali się niewolnikami [servi], nazwani byli tak od zachowania przy życiu [servando]; nie dzieje się to jednakże bez winy. Gdy bowiem prowadzi się nawet wojnę sprawiedliwą, to walka toczy się dla grzechu i przeciwnie: każde zwycięstwo, choćby nawet przypadło w udziale złym, to jednakże upokarza zwyciężonych boskim wyrokiem, czy to aby naprawić ich grzechy, względnie ukarać. Świadectwem tego jest prorok Daniel, który popadł w niewolę, wyznał Bogu grzechy swoje i grzechy swego ludu i z nabożnym ubolewaniem stwierdził, że to jest właśnie przyczyną jego niewoli (Dan. IX, 5-19). Pierwszą zatem przyczyną niewoli jest grzech. Aby człowiek od człowieka uzależniony był więzami stanu, nie dzieje się to bez sądu Boga, u którego nie ma niesprawiedliwości, który wie, jak rozdzielić różne kary za winy przestępców. Tak zaś najwyższy Pan mówi: "Każdy, kto popełni grzech, jest niewolnikiem grzechu" (Jan VIII, 34): i oto z tego powodu wielu ludzi nabożnych służy niegodnym panom, którzy jednakże nie są wolni; przez kogo bowiem ktoś został zwyciężony, tego niewolnikiem się staje (Petr. II 19). A przecież lepiej jest służyć człowiekowi aniżeli żądzy; sama bowiem żądza panowania, by już inne pominąć, okrutną swą władzą niszczy serca ludzi. Ale w tym porządku rzeczy, w którym jedni drugim są podlegli, jak pokora jest pożyteczna sługom, tak pycha szkodzi panom. Nikt z przyrodzenia, w którym Bóg człowieka stworzył, nie jest niewolnikiem człowieka ani grzechu. Lecz i niewola jest ustanowiona jako kara przez prawo, które nakazuje zachowywać naturalny porządek i zabrania go naruszać. Gdyby bowiem prawo to [przyrodzone] nie zostało niczym naruszone, nie przymuszano by do niewoli jako kary. Dlatego też Apostoł napomina również niewolników, by byli posłuszni swoim panom i z całej duszy, z dobrą wolą im służyli (Efes. VI, 5): aby mianowicie, jeśli nie mogą być przez panów wyzwoleni, swoją niewolę w jakiś sposób sami wolną czynili; nie przez strach podstępny, lecz przez służbę z oddaniem i miłością, dopóki nie minie niesprawiedliwość, dopóki nie zostanie zniszczone wszelkie panowanie i władza ludzka, a Bóg będzie wszystkim we wszystkim.(Augustyn, De civitate Dei, [w:] Upadek cesarstwa rzymskiego i początki feudalizmu na Zachodzie i w Bizancjum, oprac. H. Serejski, Warszawa 1954).

 

List papieża Feliksa II do cesarza Zeonona (484 r.)

Wszak nie ulega wątpliwości, że jest dla Waszych spraw rzeczą zbawienną, abyście, gdy chodzi o rzeczy Boże, starali się swoją cesarską wolę podporządkować kapłanom Chrystusa, zgodnie z Jego ustanowieniem, a nie stawiać jej ponad nimi, i raczej pod ich przewodem uczyć się świętych tajemnic, niż być samemu nauczycielem, szanować ustrój Kościoła, nie narzucać mu stosowania czysto ludzkich norm prawnych ani nie usiłować samowładnie odnosić się do jego ustanowień, gdyż wolą Bożą jest, aby Twoja Łaskawość ugięła się przed nim w duchu pobożnego oddania się: albowiem przekraczanie praw Boskich ostatecznie oznacza obrazę Tego, który je ustanowił. (Przeł. J. Radożycki, [w:] H. Rahner, Kościół i państwo we wczesnym chrześcijaństwie, Warszawa 1986)

 

List papieża Gelazego do cesarza Anastazego (494 r.)

Dwie są oczywiście, Cesarzu Auguście, naczelne władze, które rządzą tym światem: uświęcona powaga biskupów i zwierzchność cesarska, lecz z nich obu o tyle większe jest brzemię ciążące na kapłanach, że oni mają zdać sprawę przed sądem Boskim nawet za samych królów rządzących ludźmi. Wiesz przecież, Najłaskawszy Synu, że choć godność Twoja oddaje Ci władzę nad rodzajem ludzkim, to jednak schylasz pokornie czoło przed ludźmi odpowiedzialnymi za sprawy Boskie i od nich oczekujesz środków zapewniających Ci zbawienie. Wiesz także to, że gdy chodzi o przyjmowanie Boskich sakramentów i należyte udzielanie ich, powinieneś – wedle kanonu religii – okazać się raczej podległym, a nie rozkazywać. Tedy w tych sprawach zależysz od ich decyzji, a nie możesz żądać, aby oni podporządkowali się Twojej woli. Jeśli bowiem w dziedzinie prawnego porządku publicznego zwierzchnicy religijni uznając, że władza została Ci dana z woli Najwyższego, sami także słuchają Twoich praw, żeby nie wydawało się, iż w sprawach świeckich przeciwstawiają się Twoim kompetentnym decyzjom, to jak ochoczo – pytam się Ciebie – powinno się słuchać tych, którzy zostali ustanowieni szafarzami czcią otoczonych tajemnic? (Przeł. J. Radożycki, [w:] H. Rahner, Kościół i państwo we wczesnym chrześcijaństwie, Warszawa 1986)