JustPaste.it

Dyktatura ciemniaków. III RP była państwem rządzonym przez ćwierćinteligentów

 

 

fot: YT fot: YT

Jesteśmy na najlepszej drodze do dyktatury, ale jeszcze pewne swobody zostały zachowane – przekonywała Magdalena Jethon, była szefowa programu III Polskiego Radia. Dopytywana przez dziennikarza Roberta Mazurka, jakie konkretnie swobody odebrano, wypaliła, że może nie odebrano nam swobód tak wprost, ale pojawił się strach przed wyrażaniem poglądów. Ów wywiad pokazuje nie tyle miałkość poglądów Jethon, co ich brak, połączony z brakiem elementarnej wiedzy i jakiejkolwiek własnej umiejętności oceny rzeczywistości, co jest nie tyle wyjątkiem, ale regułą.

Odsunięte przez PiS od koryta władzy pseudoelity okazały się zbiorem ludzi „sprawnych inaczej” intelektualnie. Gdy stanęły wobec sytuacji, że muszą iść i coś mówić od siebie, to co słowo mamy kompromitację. Gdy dziś byłe elity muszą walczyć o swoją pozycję, dają dowody nie tyleż miałkości, co zwyczajnej głupoty. „Lider” opozycji Ryszard Petru nie potrafi poprawnie wymówić nazwiska premiera Wielkiej Brytanii, jego wiedza o historii Polski nie wystarczyłaby do zdania egzaminu w gimnazjum, a szczytem wszystkiego było publicznie wyrażone przekonanie, że PiS łamie…. Konstytucję 3 Maja. Poziom lidera Komitetu Obrony Demokracji Mateusza Kijowskiego obnażył z kolei dziennikarz Konrad Piasecki, który próbował ustalić, czy jego rozmówca wie, na czyim pogrzebie był i kogo honorował. Chociaż Kijowski zapewniał, jak bardzo KOD jest patriotyczny, to nie był w stanie wymienić nazwiska słynnej „Inki”, czyli Danuty Siedzikówny. Inna „ikona” III RP – Krystyna Janda żaliła się, że przez rządy PiS ktoś… opluwa jej samochód. Nie wiedziałam, że ludzie mogą tak nienawidzić. Koło mnie przechodzi ktoś i pluje na mój samochód. Ja oskarżam władze o to, że ktoś pluje na mój samochód. Dotąd nikt nie napluł na mnie z nienawiści. A tu przychodzi stary dziad i charka. Oskarżam o to nasze władze, bo powiedzieli, że im wolno, co więcej, podjudzili ich – komentowała rządy PiS-u Janda. Doszło do sytuacji, w której próbując zachować poprzednią pozycję, elity III RP muszą publicznie się wypowiadać. I co wypowiedź, to się kompromitują. Atak na elity III RP to dzisiaj podręczny i podstawowy instrument obozu władzy. Chociaż dały one Polsce najlepsze ćwierćwiecze od wieków, tak łatwo są teraz poniewierane – pisał Jacek Żakowski w „Polityce”. Jeden z głównych (obok Tomasza Lisa) guru salonów pokazał w ten sposób, jak „elity” rozumieją dobrobyt. Dokładnie taka była w socjalizmie definicja szampana. Otóż był to napój, którym klasa robotnicza delektowała się za pośrednictwem swoich przedstawicieli. Jarosław Kaczyński nazwał wojnę polsko-polską wojną elit. Faktycznie mamy do czynienia z ogromnym kwikiem świń odsuwanych od koryta władzy.

Skoro czytacie ten tekst, to znaczy, że on jest o Was. Bo jako czytelnicy tygodnika opinii należycie do polskich elit. Elita jest elitą, bo zajmuje pozycje, które dają jej większy wpływ na życie ogółu niż innym – pisał Żakowski. Tym samym pokazał prawdziwe podejście salonu III RP. Otóż elitą staje się nie dzięki swoim przymiotom intelektualnym, ale – uwaga – dzięki pozycji w aparacie władzy. Trudno było o większą szczerość.

Made in PRL

W normalnych krajach elity kształtują się przez stulecia. Są tarczą i mieczem każdego społeczeństwa. Okupacja sowiecka i niemiecka, a później blisko pół wieku komunizmu sprawiły, że Polska przestała mieć normalne elity. Ich miejsce zajęły pseudoelity, o bardzo niskim poziomie intelektualnym czy moralnym. Symbolem PRL był wyrób czekoladopodobny zastępujący czekoladę. Podobny mechanizm dotyczył wszystkich aspektów życia w sowieckim socjalizmie. Zamiast rządzących elit, ludzi o wyższym niż ogół poziomie etycznym, moralnym, materialnym, otrzymaliśmy „wyrób elitopodobny”. Zaimportowano nam hipokryzję i obłudę, charakterystyczne dla cywilizacji rosyjskiej. Obłuda przeniesiona z tradycji wschodniej, tatarskiej (...) ułatwia (...) zdradę, nazywając ją przyjaźnią, aprobuje tchórzostwo, nazywając je rozsądkiem, propaguje donosicielstwo, nazywając je postawą obywatelską, i w ogóle odetycznia wszelkie formy podłości, nazywając je realizmem. Skutecznie więc niweczy godność ludzką, tym skuteczniej, że pozwala zachować jej pozory – napisał w Czerwonej mszy Bohdan Urbankowski, analizując wysługiwanie się literatów sowieckim namiestnikom Polski.

Niezapomniany Stefan Kisielewski „Kisiel” określił kiedyś PRL (z trybuny ówczesnego sejmu) dyktaturą ciemniaków. W zamian za to, w ramach polemiki, został ciężko pobity przez „nieznanych sprawców”. Te słowa o tym, że PRL-em rządzą, tak zwyczajnie, nie dość że zdrajcy, to jeszcze ćwierćinteligenci, były doskonałą charakterystyką systemu sowieckiego.

Poziom dna

Stany Zjednoczone są demokracją. Przestrzegają prawa – nie torturują na własnym terytorium – przekonywali kilka lat temu naczelni „Gazety Wyborczej” Jarosław Kurski i Piotr Stasiński. Śmieszność cytatu poraża. Otóż kraj demokratyczny – według naszej elity – to taki, który wynajmuje inne państwa, aby na ich terytorium łamać prawo. Takie komunały mówi się w salonie III RP na porządku dziennym. Nawet gdy elita III RP straciła władzę, nie potrafi składnie powiedzieć, dlaczego miałaby ją odzyskać. Głośno wrzeszcząc po mediach, jak wspomniana Magda Jethon, że oto stała się rzecz straszna, bo PiS ich, elity, usunął – tylko się ośmieszają. PiS chce zniszczyć polskie elity i zastąpić je własnymi – alarmował niedawno „Newsweek”. Problem właśnie w tym, że Polska żadnych elit nie miała. Ów spadek po PRL-u w postaci ćwierćinteligentów roszczących sobie prawa do nazywania się elitą, byłby komiczny, gdyby nie był smutny.

W 1989 r., gdy doszło do zmiany socjalizmu totalitarnego na koncesjonowano-etatystyczny (definicja autorstwa znanego piosenkarza „Kazika” Staszewskiego), to wprost do nowego państwa przeszły elity wykształcone przez komunizm. A był to system, który programowo promował miernoty. Nie chodziło tylko o to, że owi ludzi byli głupi – aby robić karierę w PRL-u, musieli po prostu się ześwinić. To była przepustka do kariery. Tak jak przystępując do mafii, trzeba kogoś zabić (gwarancja, że nie zostanie się świadkiem koronnym i nie obciąży się kolegów), tak aby zostać kimś w PRL-u, trzeba było zrobić parę podłości. Oczywiście były wyjątki, ale całościowy obraz elit PRL-u był właśnie taki: niespecjalnie bystrzy ludzie, za to bez skrupułów. Nie bez powodu karierę w PRL-u zrobił żart, że aby zostać członkiem prestiżowego związku literatów, to trzeba wydać „jedną książkę i dwóch kolegów”.

Środowisko salonu III RP („Gazeta Wyborcza”, „Newsweek”, „Polityka”) wrzeszczy dziś, że oto PiS wyrzyna ich, czyli elity, a w to miejsce daje swoich kolesiów. Problem w tym, że ani jedni, ani drudzy nie są żadną elitą. Ronald Reagan, definiując komunizm, stwierdził, że komuniści wypowiedzieli wojnę biedzie i bieda wygrała. Niestety nie tylko w obszarze ekonomicznym, ale w każdym.

 

Źródło: Jan Piński