JustPaste.it

Hardość ducha

Podróze nietylko kształcą ,ale pomagają dłuzej żyć

Podróze nietylko kształcą ,ale pomagają dłuzej żyć

 

Zycie bez marzeń to jak wiosna bez kwiatów. Marzenia jednak tak często nie rozkwitają piękną rzeczywistością jak kwiaty w moim ogrodku!I niestety, droga do nich spełnienia jak do prawdy daleka!.To chwała niech będzie prorokom, co wiodą w krainę marzeń człowieka! Moje marzenia z dzieciństwa rozbudzone opowieściami ojca o groznej i mroznej Syberii SPEŁNIŁY SIĘ DOPIERO w sierpniu 2008 roku!.Jako 75- LETNI MŁODZIENIEC szedłem- z kamerą w ręku- stepem pachnącym zielem do legendarnego Bajkału! Mijałem tabuny białogrzywych koników i stada krów pasących się pod okiem mrukliwych Buriatów. Spod moich nóg uciekały srebrno siwe susły,a nad głową mewy kreśliły ósemki i krzykiem odstraszały orłów krążących wysoko nad nimi. Szedłem do celu żwawo i z podniesionym czołem. .Z nieba spływały słoneczne promienie wyciskając z oczu łzy. Okulary więc i na Syberii są nieodzowne! Temperatura na stepie dochodziła do 24 stopni!W połowie drogi rozebrałem się i w stroju adamowym, z torbą na plecach maszerowałem dalej!Wokół nie było żywej duszy! Małe rzeczki wartko pędzące z gór przechodziłem w pław,zanurzając się do pasa. Lodowata woda dodawała animuszu,a wiaterek dmuchający w plecy gnał mnie przed siebie na kamienisty brzeg. Słyszałem łoskot fal rozbijających się o skały , chociaż w pełni nie dostrzegałem bezkresu i majestatu wielkiej wody, czułem każdą komórką ciała mistyczny jej urok!A kiedy stanąłem na płaskim głazie tuż nad spienioną wodą oniemiałem z wrażenia, nogi zadrżały ,a serce załopotało jakby chciało polecić w błękitną srebrną toń jeziora! Niby słup wryty w ziemię hipnotyzowany mozaiką kolorów zmieniających się jak w kalejdoskopie stałem w miejscu!!A tęcza, nagle wyrosła na zachodniej stronie jeziora , łukiem kolorowym łączyła niewidoczne brzegi i ubarwiła jeszcze bardziej mój sen na jawie. Rzeczywistość przerastała moje marzenie !Oto jestem nad wodami największego,najgłębszego i najczystszego akwenu słodkiej wody na świecie! Świętej wody Buriatów i szamanów!, Drzemiące w niej dobre duchy,jak powiadają tubylcy każdego kto tylko zanurzony w niej stopę obdarzają spokojem i przywracają witalność ! A fale -rusałki skacząc po kamieniach zachęcały do tego! Zrzuciłem z ramion torbę i jak za młodych lat wskoczyłem do wody., nurkując płynąłem do wystającego kamienia na którym siedziały mewy z rozwartymi dziobami. Na mój widok. odfrunęły , jednak kołysząc się na falach obserwowały jak ponoszę się na ich kamieniu! ..W wodzie srebrzącej się od ryb, jak w zwierciadle dostrzegłem swoją niejako odmłodzoną twarz jakby z tamtych lat z " Nokią" na szyi!Kurcze ,zapomniałem zostawić ją na brzegu! Pejzaże więc zabrał Bajkał! - ! A fale jakby szumiały: coś za coś przybyszu. Zanurzyłem się więc ponownie z Nokią”: i prułem na brzeg ,rześki jak nowo narodzony bożek znów stanąłem na pochylonym głazie! .Zaiste Bajkał niczym eliksir. Kilkanaście kąpieli, a wrócę do stolicy jak młodzieniaszek! Rozkoszując się Bajkałem rozmyślałem: możne stoję na miejscu w którym ongiś wujek Jan śpiewał pieśń zesłańców , na miejscu tułaczy , bezimiennych skazańców ? I też zaśpiewałem na ich cześć tę pieśń! Tylko znajome mewy , orły stepowe i spienione fale oklaskiwały mój śpiew! Refleksyjne wspomnienia o tułaczym losie pojawiły się nagle przesłaniając uroki Bajkału. I jak w filmie przesuwały się zgodnie ze scenariuszem napisanym przez los: Dwóch braci mojego ojca" gościła" Syberia!Starszy Andrzej leży w nieznanej mogile nad Angarą w okolicach Irkucka ,ostatnim bastionie białogwardzistów ,pokonanych przez bolszewików dopiero w1922 roku.I potem mordowanych lub utopionych łącznie z ich admirałem Kołczakiem ! Po upadku stalinizmu Rosjanie postawili im nad brzegiem rzeki cedrowy krzyż. Rozpostarty na nim Chrystus wpatruje się w wartkie wody Angary w której wtedy płynęła krew wałczących ,teraz zmącona woda ściekami ponad 600-tysięcznego Irkucka niesie brudy do Jeniseju i wzbudza smutne refleksje nad przemijaniem i ludzką nienawiścią! Takie myśli czarne jak kruki towarzyszyły mi nad brzegiem rzeki gdzie zbierałem kwiaty. Wiązankę ich położyłem pod tym krzyżem, nie było żadnego śladu,ze koś to robił przede mną! Zapaliłem świecę i powiedziałem:"cześć Twej pamięci"Tylko Chrystus na krzyżu i bezdomny pies przyglądali się tej ceremonii Ojciec,dzięki odwilży gomułkowskiej za pośrednictwem PCK odnalazł w tajdze drugiego brata Jana i sprowadził go z rodziną do Polski w 1956 roku . W tym roku zwolniono mnie również z więzienia.,w następnym zrehabilitowano i przywrócono do pracy. Uczestniczyłem w obowiązkowych pochodach pierwszomajowych i innych na cześć i ku chwale oraz przeciwko imperialistom .. A pracowałem w myśl ówczesnego porzekadła”nie krytykuj nie podskakuj,siedź na tyłku i potakuj..Na wolność wróciłem jak wujek z wojny : poharatany:z kulą w ramieniu ,bliznami i uszkodzonym okiem . Roni ono łzy przy zmianie pogody ,a kula na starość sprawia większy ból i przypomina tamte dramatyczne czasy,kiedy: ,- nad granicą w lasach zielonogórskich z bronią w ręku okrążony przez wopistów broniłem się na śmierć i życie lecz trafiony padłem nad strumykiem jak podcięty kłoś! Miałem- dwadzieścia lat a może mniej. Przytomność odzyskałem dopiero w szpitalu wojskowym we Wrocławiu. Nad łóżkiem zobaczyłem pochylonych pułkowników z informacji ,a przy drzwiach wartownika z pepeszą wycelowaną w moją stronę! Z bólu i strachu mąciło mi się w głowie i nie odpowiadałem na krzykliwe pytania"gdzie nadajnik,gdzie ulotki?"Do rozmowy zmuszano wkładając w krwawiącą ranę szpikulec chirurgiczny drażniąc utkwioną tam głęboko kulę .Dopiero w szpitalu więziennym na Młyńskiej w Poznaniu doszedłem do siebie .Aresztowany również dowódca warty grypsem powiadomił ,ze wrobiono nas po same uszy i grozi to czapą!. Jako wróg władzy ludowej , organizator zbrojnej ucieczki z posterunku jednostki wojskowej w Krośnie Odrzańskim broniłem za kratą więzienną swoje życie na zasadzie cel uświęca środki!Na przesłuchaniach mino „mordobicia” i zrzucania zakutego ze stolka milczalem jak niemowa,a usilowano wmowic czyny których nie zrobilem i rzeczy min.radistancje których nie mialem! Symulowałem- Lekarze mi w tym pomagali,za wyjątkiem psychiatry młodej Żydówki, wstrząsami elektrycznymi zmuszała do mówienia ,by jak najprędzej oddać w ręce informacji! W żargonie więziennym było to krzesło elektryczne !Gdyż w podobnych drgawkach jak u skazańców na filmach amerykańskich traciło się przytomność! Wiekopomna pomoc lekarzy i „odwilż gomułkowska ocaliły życie i dały mi wolność!Dlaczego uciekałem z bronią w ręku? Żeby zostać bohaterem jak inni i przemawiać w Radiu Wolna Europa nawołując kolegów by poszli w moje ślady? A może szykany oficerów politycznych i permanentne rozmowy indywidualne za dźwiękoszczelnymi drzwiami z obrazami' na ścianach świętej' trójcy Stalin-Bierut -Rokossowski,Marx,Engels,Lenin,rozmowy duszące na temat „przyjaźń ze Związkiem Socjalistycznych Republik Radzieckich znowu się wam szeregowy nie podoba,rozsiewacie propagandę .Wolnej Europy !...Istotnie ulotki tej rozgłośni na balonikach docierały na pola wojskowego pegeeru,gdzie pracowalem pod nadzorem i odnajdywałem ich wiele .,a wiadomościami dzieliłem się z zaufanymi kolegami. A może perspektywa długiej służby ? Kto rezygnował bowiem ze szkoły oficerskiej „ kiblował „ cztery lata,za siebie i za brata! A TAKICH ZBUNTOWANYCH BYŁO TAM więcej! Mój bunt ma związek z komendantem szkoły Gendrikowym Rosjaninem , podobnym jak kropla w kroplę do tamtego żyda enkawudzisty który w 1940 roku szykował nam podroż na Sybir-spostrzezenie to wyraziłem w drużynie podkreślając niezadowolenie z Rosjan w naszych mundurach, powinni być u siebie,gdyż wojna zakończona..Dostałem za to 17 dni aresztu ścisłego oraz nadzór oficera politycznego , resocjalizował mnie ( w szkole radiolokacji i obrony obszaru krajowego w Nieporęcie), ja pisałem dalej raporty o zwolnienie. A .Żyd enkawudzista z dziecięcych lat we snach mnie zaczął natarczywie gnębić, budziłem się z krzykiem stawiając na nogi całą drużynę!.A on każdej nocy szczerzył kły i naganem podnosił matce spódnicę,a ojciec plącząc gal na harmoszce. Na zajęciach zasypiałem i podpadałem z byle powodu Komendant był jak na ironię tez Żydem,może brat tamtego? Nocne zjawy lekarz wojskowy uznał za symulację i kazał cicho siedzieć,bo wojna w Korei JUZ trwa i tam wkrótce pojedziemy. Nie ustępowałem jednak w płodzeniu raportów w których dopatrywano się wrogości, często więc bywałem w areszcie, z niego w końcu pod eskortą pojechałem do tej jednostki z zaostrzonym rygorem celem odbycia służby zasadniczej w wymiarze czterech lat. Motywy ucieczki z perspektywy czasu,kiedy z pamięci wykruszyły się imiona i twarze jej uczestników może najlepiej sprecyzować psychoanalityk. Pamiętam tylko,ze bylem inspiratorem założenie grupy zbrojnej która przekroczy zachodnia granicę,ze pierwszy opuszczę posterunek,za mną poją inni, spotkamy się w leśniczówce i ruszymy dalej...Okazało się ,ze w grupie był albo prowokator,albo nieudolność i tchórzostwo !Po upojeniu na hucznej zabawie żołnierzy z patrolu( w którym uczestniczyłem z sierżantem) - z wartowni mieli ociekać o świcie w ślad za mną wtajemniczeni. Reszta jest nieznana, a prawda prokuratury wojskowej na pewno nie jest prawdą mojej prawdy i nie znam jej od a do zet! Dodam ,ze dostęp do broni mieli tylko żołnierze ze służby wartowniczej,żeby tam się dostać zapisalem się do ZMP, w gazetce ściennej wychwalałem gołąbka pokoju gromiąc zgniły kapitalizm itp.,a kiedy mój wiersz o piechurach ukazał się w okręgowej gazecie politruk podał mi rękę. Zostałem wartownikiem i wkrótce nastąpiła ta nieudana i tragiczna w skutkach ucieczka. A oto fragmenty tego wiersza; ..Na ćwiczenie oddział kroczy przez ulice w pole las, a dziewczęta patrzą w oczy wiewem chust zegnają nas! Hej dziewczęta miłe piękne to piechurów dzielna brać każdy umie celnie strzelać i do niewoli serca brać! Gdybym jednak wiedział,ze zmieni on mój życiorys aż tak głęboko i na smutno wołałbym rękę uciąć niż go napisać! A wujek Sybirak nie zdążył opowiedzieć wszystkiego o swojej tułaczce, wkrótce zmarł,potem jego zona i najstarszy syn ,pozostał tylko najmłodszy Reniu,miał wtedy 12 lat ! Nie władał należycie polszczyzną , rówieśnicy jak mnie w 1946 roku przezywali go kacapem ,chamem za Buga! Teraz jako Sybirak dostaje 200 zł do emerytury! Jest dla mnie jak rodzony brat! Ten prawdziwy Aleksander,uwikłany w solidarnościowe zadymy, zginął tragicznie w Karpaczu ,potrącony samochodem w niewyjaśnionych do końca okolicznościach .Prokuratura w 1998 roku dochodzenie umorzyła. Z powodu wywrotowych poglądów zapalczywie wyrażanych publicznie, w żadnym zakładzie długo miejsca nie zagrzał, pracował jako drwal,łopaciarz , z torbą listonosza na plecach zginął roznosząc listy! Odwiedzam go każdego roku na Wszystkich Świętych , na leśnym cmentarzu limby śpiewają mu pieśnie "Solidarności" o niespełnionej sprawiedliwości o którą walczył uparcie do końca swoich dni!Zapalając znicz powiedziałem ,ze nad Bajkałem szukałem śladów naszych przodków. Prócz wspomnień brat zostawił list już pożółkły ze starości, adresowany do Rakowskiego obnażający korupcję warszawskiej czerwonej arystokracji i nędzę klasy robotniczej! Biedak zacznie w grobie przewracać jak się dowie,ze i teraz nie inaczej,a nawet jeszcze bardziej - w majestacie prawa i świętego błogosławieństwa drwi się i szydzi z maluczkich wzbogacając bardziej i tak już bogatych! !Rożnica tylko tkwi w kolorze!Czerwony sztandar PZPR z sali kongresowej wyprowadził Rakowski,a pod biało czerwonym solidarnościowym dalej kupczą i - czyniąc obłudny znak pokoju – spowiadając się gromko "moja wina,moja wina ,ale to bardzo wielka -nie spełniają społecznych oczekiwań!Zycie więc toczy się i trwa dalej. Jak zwykle dzięki walce romantycznych donkiszotów,zarażonych utopijną sprawiedliwością!!.Nie ważne ,ze potem wielu ocalałych z nich budzi się z ręką w nocniku! Stojąc wtedy nad Bajkałem myślałem o tym ,ze los okrutnie zadrwił z naszego życia. Wujek Jan w 1939 roku dostał się do niewoli sowieckiej ,a jego rodzina do kołchozu!.Enkawudziści segregację pojmanych dokonywali na dłoniach,kto nie miał odcisków szedł do"burżujów"za drut kolczasty,a potem do Katynia,pozostałych w bydlęcych wagonach -na Syberię!Chorych, zamarzniętych w drodze wyrzucano z wagonu .Wujek wylądował w lagrze kolo Murmańska. Na wiecznej zmarzlinie budował z innymi niewolnikami kolej po której z portu na front dostarczano żywność i medykamenty z amerykańskich okrętów .Wiele jego kolegów na zawsze zostało na tej zmarzlinie!.Jemu udało się dostać do armii Andersa. Walczył pod Monte Cassino .Z krzyżem walecznych i bliznami od ran jak wiele kresowiaków po zakończeniu wojny pojechał do Anglii. Tęsknota za rodziną zaprowadziła go w 1947 roku do ambasady sowieckiej w Londynie,tam zapewniono mu bezpieczny wyjazd na Wileńszczyznę oraz ponowny powrót z rodziną do Anglii. Po niecałym jednak miesiącu od daty przyjazdu enkawudziści nad ranem załopotali kolbami w drzwi. Dali tylko piętnaście minut na spakowanie ! Z Głębokiego małego miasteczka w wagonie bydlęcym ponad miesiąc posuwali się w głąb Rosji,dopiero za Wołgą poinformowano ich ,ze jadą w okolice Irkucka do wyrębu lasów!Nie wszyscy zesłańcy tam dojechali ,słabi,chorzy "wysiadali" z pociągu tak jak ich poprzednicy..Wujek z rodziną dojechał , bowiem doświadczenia z poprzedniego zesłania pomogły w podroży i adaptacji w warunkach syberyjskich. .W leśnej osadzie drwali,gdzie diabeł mówi dobranoc,oddalonej od Irkucka 267 km złą drogą wujek z rodziną pokutował za nie swoje grzechy tamtych czasów !Pokłoniłem się tej osadzie i na pamiątkę przywiozłem cedrową szyszkę, z której orzechy w owych czasach były pożywieniem zesłańców,a obecnie jako rarytas sprzedawane w Irkucku dla turystów ! A mój ojciec? Kawalerzysta,rocznik 1900, uczestnik wojny polsko- wojny bolszewickiej dzięki poparciu bratanka Piłsudskiego w Mosarzu prowadził sklepik aż do 1939 roku! Z tej racji nawiedzał nas enkawudzista -Żyd Naumczyk,podłapywał matkę,popijał wino z pozostałości sklepowych,ojciec zaś przygrywał mu na harmonii, " dopóki będą poczęstunki i podarki na Sybir nie wywiozę powtarzał po każdej obdarowanej wizycie! Jednak od zesłania uratowali nas Niemicy!!Wermacht jak taran rozgniatał uciekających czerwonoarmistów! Nasza radość i wielu nam podobnych była przeogromna. W Bierozwieczu na przedpolach Głębokiego żołnierze niemieccy pokazywali nam zbrodnie enkawudzistów: w lochach klasztornych zamienionych na wiezienie leżeli pomordowani ,w śród nich był nasz dziedzic z Wankowszczyzny żywcem zamurowany w ścianie z odciętym językiem. Jak na ironię losu Niemcy zrobili tam obóz dla czerwonoarmistów, pod gołym niebem, za drutem kolczastym głodzili ich i strzelali jak myśliwi do kaczek , martwych furmankami wywożono do pobliskiego lasu, jeńcy grabarze wrzucali ich do głębokich dołów i sami tez ginęli od kul esesmanów .W obozie tym gnębiono również partyzantów i zbuntowanych żołnierzy włoskich .Niemcy uciekając w 1944 roku obóz -klasztor spalili , w lasach zaś nad jeziorem zostawili w mogiłach 45 tys Rosjan i 17 tys żydów.Tych groznych wydarzen bylem swiadkiem.Oczy moje,oczy dziecka oglądaly te zbrodnie! Odwiedzałem te miejsca w 2006 roku. Stoją tam wśród sosen dwa pomniki wołające o pomstę do nieba. Czy z krwawych lekcji historii wyciągnięto właściwe wnioski ? Na miejscu spalonego klasztoru po zakończeniu drugiej wojny światowej enkawudziści ponownie postawili wielkie więzienie , obecnie Łukaszenko izoluje tam od społeczeństwa najgroźniejszych przestępców z Białorusi! Natomiast moi stryjeczni dwaj bracia,Walentyn i Konstanty urodzeni tam w latach pięćdziesiątych w tym jeziorze teraz łowią ryby i czekają na wizę z Mińska by przyjechać zgodnie z moim urzędowym zaproszeniem z rewizytą do Polski !.Jak wiem Łukaszenko nie jest skory na polskie amory i komplikuje swoim obywatelom nawet rodzinne kontakty! `W 1944 roku te ziemie splądrowane wojnami ogarnął głód i strach,enkawudziści szukali kolaborantów i burżujów, a Żyd NAUMCZYK ponownie deptał nam po piętach. Zmienialiśmy miejsca zamieszkanie,ojciec pod przebranym nazwiskiem pracował na kolei i pociągiem jadącym z kościuszkowcami uciekł do Polski. W pobliżu Czeremchy wyskoczył z niego do lasu .Schronienie znajduje na plebanii,partyzantom naprawia cekaemy, oni pomagają mu wyjechać w okolice Lwówka SL. Znajomy ojca delegat do spraw repatriacji sprowadza nas w 1946 roku do Polski. Trzej bracia mojej mamy też mieli pecha , jeden zginął w walkach o Kołobrzeg ,drugi jak wielu innych zdemobilizowanych kresowiaków osiadł na ziemiach poniemieckich. Nie znane są mi okoliczności jego spotkania z ojcem Wiem tylko,ze pomagał mu prowadzić restaurację w Maciejowicach kolo Lwówka i tam został aresztowany tuz przed naszym przyjazdem ,ślad po nim zaginął ,za Bugiem została zona i troje dzieci. Ojcu ubowcy zlikwidowali knajpkę i kazali mu się wynosić gdzie pieprz rośnie. Znalazł gospodarstwo rolne w Nowym Lądzie kolo Lubania śl i tam nas zabrał z wagonu w Legnicy! A trzeci brat mamy wrócił z Niemiec i osiadł w okolicach Bielska,odnalazłem jego dopiero w 1975 roku. Tez już nie żyje. Starszych tułaczy bezlitośnie zabrał już czas ,a teraz powoli wykańcza i nas! . A Bajkał jak rosyjska dusza :otwarty,uroczy i nieujarzmiony przez cywilizację nadal śpiewa i opowiada legendy o włóczęgach,katorżnikach i wolności życia! A wolna Polska , pochłonięta wewnętrzną walką o władzę i przychylność wielkiego brata,tym razem za oceanu o ludziach z Kresów pamięta tylko w rozgrywkach politycznych , z okazji rocznic typu Katyń. A emeryci jak ja, od czwartej rano stoją przed zamkniętymi drzwiami ośrodka zdrowia w kolejce po numerek do rodzinnego lekarza i cały rok czekają na skierowanie do sanatorium! Hojną ręką Ojczyzna bez należytej kontroli rekompensuje i refunduje tylko wybranym przedwojenne mienie,a ludziom za za Buga którzy przelali krew za Ojczyznę i zastawili tam majątek pokazuje się figę, miejsce gdzie plecy kończą szlachetną nazwę!Mnie Prezydent miasta stołecznego Warszawa na wniosek z przed 10 laty o rekompensatę pozostawionej ziemi w Adamowicach,powiat Głębokie raczył dopiero 3 grudnia ubiegłego roku poinformować,ze dokumenty repatriacyjne nie są wystarczające do rekompensaty i sprawę przekazał do wojewody! A występowałem wtedy w imieniu kalekiej matki tuz przed jej śmiercią!Przejechałem z nią do Polski jako 10 letni brzdąc! A żeby dostać zezwolenie na wyjazd trzeba było rozliczy się z hospodarstwem w zakresie nałożonych obowiązków : wywoziłem min zimą z lasu drzewo na stacje kolejową,przez zamarznięte jezioro i późnym wieczorem wracałem przez las do domu,okropnie balem się wilków,ale chęć wyjazdu do ojca była silniejsza od lęku i mrozu!. Obecni włodarzy Ojczyzny Bajkału w moim zarysie chyba nie pojmują ,dla nich ważniejsza jest instalacja tarczy amerykańskiej , umacniania przyjaźni z Gruzją,aborcja i inne "patriotyczne "ważne ,a funta kluka nie warte dla przeciętnego kowalskiego sprawy! Kto nie kąpał się w krystalicznych wodach największego jeziora,nie zbierał grzybów na świętych wzgórzach Buriatów,nie pil bimbru z orzechów cedrowych,nie oglądał meteorytów spadających rojem na bezkresne stepy,nie biesiadował u Leny i Wałodzi - tak jak ja i nie posiada autentycznych korzeni z tamtych stron- nie zrozumie wielkodusznej gościnności Sybiraków,ich umiłowania rodzimej ziemi i szacunku do ODWIEDZAJĄCYCH Zabajkale. Dla -laika będzie to tylko bolszewicka dzicz,nędza i strach!A ja żegnając się z Bajkałem powiedziałem,ze do odważnych świat należny,a zabliźnionych ran nie ma sensu rozdrapywać ,umarli niech śpią spokojnie!Tam żyją już nowe pokolenia, obce są im i niezrozumiałe polskie resentymenty. Sympatyczny Walodzia z małżonką Leną odprowadzając mnie na dworzec w Irkucku namawiali na wspólną w następnym roku wycieczkę samochodową w relacji Kamczatka,Sachalin ,a potem Mongolia i Chiny!.Kto wie,może i zaryzykuję!Grunt to determinacja i dobra organizacja!Wszystko co ciekawe i niepoznane jeszcze przede mną! ŻYCIE PRZECIEŻ JEST PODRÓŻĄ,NIESTETY TYLKO W JEDNA STRONĘ,PÓKI CZAS TRZEBA ją UROZMAICAĆ!Do odważnych świat należy, nie metryka lecz HARDOSC DUCHA była i jest silą mojego życia! Martwic się niezrekompensowaną ziemią ? .W 2006 roku dwukrotnie odwiedzałem ją ,leży ugorem zapomniana, jak mogiły moich tam przodków ze spróchniałymi kryzami!! Grunt to zdrowie,a sprawiedliwość,gdzie ona jest? Polacy potrafią tylko o nią: walczyć, szumnie mówić i pisać ,a odzyskaną wolność zamieniać w kabaret kukiełkowy wystawiając na pośmiewisko wspólny narodowy majątek-Ojczyznę!Im wyżej w hierarchii społecznej tym głośniej brzmią słowa o ojczyźnie- odmieniane we wszystkich przypadkach poprawnej polszczyzny!Ale to tylko słowa,pustosłowie,ble ble!W ich krasomówczych barwach mieni się zamaskowana rządzą władza,kariera i patologiczne resentymenty jako wsparcie do poparcia kandydatury w kolejnych wyborach!A gdzie ich czyny tu i teraz - obiecane kowalskim? Nie ma nie ma !Jednak w ten sposób, oszukując wiele osób,jadą dalej na ich plecach i zdobyczach jak do raju!!A w słowach przecież tylko chęć widzimy,w działaniu jest potęga! Znów więc wartości budujemy nie na prawdzie, lecz romantycznych przekonaniach ,które są gorszym dla niej wrogiem niż kłamstwa! Nie obrażajmy się więc za:"spieprzaj dziadu",za upodlania starych,chorych i okaleczonych przez los,za niesprawiedliwe awanse i głodowe emeryturki wołające o pomstę do nieba ! A milionowe: odprawy ,nagrody i rekompensaty" wybrańców narodu" w rodzaju Glapińskiego doradcy prezydenta wpisano w majestacie prawa do siatki plac „wyższego szczebla” po obaleniu komuchów w Polsce! Podróż transsyberyjską zalecam wszystkim Rodakom jako terapię NA Rusofobię,KTÓRĄ JAK KATAREM starzy ZARAŻAJĄ MŁODYCH!Skoro nasi dygnitarze za pieniądze podatników odbywają pielgrzymki do miejsc świętych,to powinni tez dotrzeć tam gdzie byłem ,do ukrytej wśród gór polskiej wioski i usłyszeć od jej mieszkańców słowa:"tu jest nasza Ojczyzna!Czasami,od wielkiego dzwonu zagląda do nich pracownik konsulatu polskiego z Irkucka!Może po takiej wycieczce resentymenty przestaną zalepiać zdrowy rozsądek ,a rekompensaty za utracony majątek dla kresowiaków będą rozpatrywane w tempie jak dla "pokrzywdzonego i biednego " kościoła katolickiego. Wielu bowiem moich ziomków żyje znacznie biedniej niż najbiedniejszy kościół w Polsce. W Irkucku na wzgórzu wybudowano kościół ,góruje on wielkością nad 30 cerkwiami, strzelista wieża wskazuje drogę do nieba nielicznym tam katolikom. Kościół zbudowano w związku z planowaną pielgrzymką naszego papieża JP2 do Rosji. Miejscowi nazywają go polskim kościołem,bo odwiedzają go tylko nasi turyści, kiedy tam wszedłem nie dostrzegłem nawet przysłowiowej myszy kościelnej, tylko Chrystusa ukrzyżowany jak nad Angarą, modlił się przy ołtarzu,a na ścianach wisiały wielkie ikony naszego papieża. Obok plebanii zbudowanej na wzór zachodni,stała lśniąca limuzyna, Buriat sprzątający tam chodniki poinformował ,ze ksiądz poszedł łowić ryby. Sympatyczna, pełna wrażeń podróż w bezpiecznym czystym sypialnym wagonie z Irkucka do Warszawy trwała z krotkami postojami pięć dni i nocy. Jej owocem jest wystawa w Bibliotece Publicznej-Czytelni Naukowej w Warszawie na Starówce. Współtwórca jej i towarzysz wyprawy, młody ,sympatyczny filozof Mariusz dzięki temu rusofobię tak jak ja komórkę Nokię" zanurzył w Bajkale! Teraz agituje innych do podroży,gdzie niebo bezchmurne nad bezkresnym stepem i niebotyczne góry pomagają szamanom rozmawiać z duchami i pokrzepiać zagubione serca! Kończąc swoje refleksje zadaję ostatni już raz pytania: dlaczego nie jestem członkiem Sybiraków skoro mimo starań nie zostałem zbowidowcem ? Pan Naczelnik bowiem poznańskiego wiezienia w 1991 roku poinformował,ze dokumentacji z lat 1952-1954 w ogóle nie posiada i skierował sprawę do Okręgowej Komisji Badania Zbrodni Przeciwko Narodowi Polskiemu, która napisała mi ,ze istotnie dysponuje niepełnymi materiałami . Podałem więc okoliczności organizowanej ucieczki do Wolnej Europy. Cisza w twej sprawie nadal trwa ,a do tego roku z wiadomych względów siedziałem cichutko jak mysz pod miotłą, w 1957 roku zrehabilitowano i pozwolono pracować w swoim zawodzie nauczyciela. Od tego czasu minęły lata i gdyby nie podroż nad Bajkał nie wracałbym do strasznych lat młodości i kuli która miała zabić !Od przeszłości wprawdzie człowiek nie ucieknie, by nie dręczyła może zmienić o niej wspomnienia..A Ona mnie dręczyła wiele ,wiele lat,jak bumerang wracała we snach. Bałem się jej, A po Bajkale wyzbyłem się lęku,utopiłem go w jego głębinach i patrzę na zwichrowaną młodość,na rozdroża minionych lat z otwartą przyłbicą!I nie wołam o pomst wę do nieba,tylko o prawdę,za którą cierpiał nie tylko mój rod! Nie narzekam jednak i nie skarzę się na los,chociaż wiem ,ze wielu tak nie cierpiało,a ma bogatszy byt i stroi się w piórka patriotów budując mit styropianowy, dekomunizując i lustrując cały świat i pół Ameryki! W marcu podwyższą mi emeryturę do kwoty 1373 złoty,a żonie do 1400zl.Zacznę więc gromadzić środki na następną podroż - solo lub znów w duecie- są najlepsze po świecie! Jednak dręczy mnie wciąż myśl straszliwa i jak ogień pali moją duszę ,że u schyłku życia nadal o kłamstwach słuchać muszę!I zastanawiam się też czy warto było wtedy podczas ucieczki podpalać PGR i przykładać lufę do piersi jego dyrektorowi? A kulę z pepeszy i kratę więzienną zabiorę w ostatnią podroż, na drugi brzeg wiecznego Bajkału by tam kontynuować opowieść o zwichrowanej młodości ,życiu na rozdrożu i nabytej mądrości,której czas tu i teraz nie pozwala przekuć w czyny lepszego bytowania. Ale czy w piekle polskim potrafię być mądrym po szkodzie? Refleksje "te dedykuję krewnym -przyjaciołom w maluczkim już gronie ,a min: Stasi,Ani z córką Ewką, Zeni, Hani i drugiej Ani, EDOWI,Mariuszowi,Reniusiowi,Januszowi oraz tym, których los podobnie umiłował, także Rodakom którzy ludzi z Kresów nazywają Kacapami!! Amen!