JustPaste.it

Jeśli ktokolwiek w sprawie reformy sądownictwa ugnie się pod szantażem iprzemocą

 przyszłe pokolenia mu nie wybaczą

 

autor: wPolityce.pl autor: wPolityce.pl

 

To jest nasz sąd” - wyświetlili manifestanci na budynku sądu i prawdę powiedzieli. Część protestujących mogła mieć poczucie, że to przenośnia. Ale dla wielu znaczenie tego jest jak najbardziej dosłowne.

Dla ludzi, którzy z pomocą sądów skręcali sobie z zasobów publicznych „reprywatyzowane” kamienice i miliony w gotówce, to jak najbardziej był „ich” sąd. Ile można rzucić na stół, na protesty i prowokacje, by nadal był „ich”? Dużo. Bardzo dużo.

Dla aferzystów, tych naprawdę dużych, i tych mniejszych, ale symbolicznych, jak pani posłanka Sawicka, to był „ich” sąd. Można było wpaść w kłopoty, można było zostać złapanym na gorącym uczynku, mogła nawet prokuratura przygotować mocny akt oskarżenia. Ale zawsze na końcu była jeszcze nadzieja: „ich” sąd.

Dla wielkich kancelarii prawnych, pracujących dla jeszcze większego biznesu, zwykle zagranicznego, to też najczęściej bywał „ich” sąd. Tak się składało, że w wyrokach to ten duży zwykle miał rację.

Dla mniejszych kancelarii, ale dobrze umiejscowionych w miastach powiatowych, to też był „ich” sąd. Nieraz mi ludzie opowiadali, że u nich to jest wszystko jasne: jak pójdziesz do mecenasa X, znajomego prezesa sądu miejscowego, to raczej na pewno wygrasz. Jak pójdziesz gdzie indziej - to szanse maleją.

Media liberalno-lewicowe przez dekady mogły kłamać na lewo i prawo - i sąd tę wolność słowa majestatem swoim potwierdzały. I dobrze. Ale wystarczyło by o tych mediach napisał ktoś cokolwiek krytycznego, to w te pędy pędzili by bronić swojej godności, i należnego szacunku „koniecznego do pełnienia funkcji w mediach”. I sądy mówiły zwykle „stop”. Nie wolno krytykować celebrytów medialnych III RP, to już jest poza wolnością słowa. Trudno więc się dziwić, że dla nich to jest „ich” sąd.

Ale i dla wielu samych sędziów, to był „ich” sąd. Koledzy pomogli, gdy chodziło o czasy komunistyczne, koledzy uratowali, gdy się popiło. Ba! Koledzy podali rękę nawet wtedy, gdy służby przypadkiem nagrały korupcyjne ustawianie skargi kasacyjnej.

Ale oddajmy sprawiedliwość: wszystko zawsze było pięknie opakowane, „wynikało” z ustaw, ducha konstytucji i zasady „demokratycznego państwa prawa”.

Zatem jak widać wielu ludzi gotowych jest na wiele, by wszystko pozostało po staremu. Oni rozumieją, co znaczy posiadanie „swojego” sądu, i stąd ta wściekłość, stąd to wycie, tupanie i walenie kijami. W jakimś sensie ta wściekłość przypomina nam stawkę o jaką toczy się gra. Na ich oczach pada ważny bastion ich panowania społecznego, silniejszego niż panowanie polityczne. A oni nic nie mogą zrobić. Nie dlatego, że PiS się uparł, nie dlatego, że Tusk nie daje rady mocniej rozkręcić kampanię przeciw Polsce, ale dlatego, że ich pragnienie pozostawienia status-quo jest w zdecydowanej mniejszości.

Dlatego nie zgadzam się z Tomaszem Sakiewiczem, który wczoraj w TVP Info wydawał się przestraszony i zaskoczony skalą protestu pod Pałacem Prezydenckim i pod Sejmem. Bliższa prawdzie była trzódka z TOK FM, która orzekła, że protesty są za małe, by cokolwiek zmienić.

 

Adam Michnik - prawdziwa twarz protestów / autor: PAP/Tomasz Gzell Adam Michnik - prawdziwa twarz protestów / autor: PAP/Tomasz Gzell

 

Polacy zagłosowali - nieobecnością. Mimo totalnej mobilizacji totalnej opozycji, rzucenia na szalę wszystkich, dosłownie wszystkich zasobów, w tym medialnych, szału nie było. To wciąż ta sama kilkudziesięciotysięczna grupa, która przebiera się w rozmaite szatki, od zwolenników zabijania dzieci nienarodzonych przez fanów Platformy po wyposażonych w pochodnie miłośników obecnego kształtu sądownictwa.

Natomiast faktycznie niebezpieczne jest sięgnięcie przez obrońców patologii III RP po przemoc, po apologię siły, po kolejne wezwania do jakiegoś krwawego majdanu.

Nic jednak nie zmienia to zasadniczej woli Polaków, którzy chcą zmian w sądownictwie, i którzy z tych między innymi powodów wybrali Prawo i Sprawiedliwość oraz prezydenta Andrzeja Dudę.

Dla prezydenta to moment trudny.

CZYTAJ TEŻ KOMENTARZ JACKA KARNOWSKIEGO: W najbliższych dniach cała wściekłość walącej się III RP skupi się na głowie państwa. Przemysł pogardy 2.0 nabiera rozpędu

Prezydent znajduje się pod ogromną, starannie organizowaną presją. Widzimy tę polityczną. Widzimy tę medialną, zresztą w dużej mierze finansowaną przez… sam rząd PiS.

CZYTAJ JAK RZĄD PiS DAŁ 3 MILIONY NA MEDIA, KTÓRE GO ZWALCZAJĄ KŁAMSTWAMIPROWOKACJAMI: Nie było jeszcze w Polsce władzy tak wyrozumiałej jak obecna. ZOBACZ ile pieniędzy dostały właśnie Onet, Interia, Hajdarowicz i inni

O wielu przejawach tej presji opinia publiczna zapewne nigdy się nie dowie. Ale wierzę, że Andrzej Duda będzie pamiętał iż Polacy wybrali go na ten urząd, bo obiecał iż będzie z całych sił wspierał naprawdę państwa. Reforma sądownictwa jest tego niezbędnym warunkiem. Reforma już poważnie pod wpływem prezydenckiego „ultimatum” skorygowana. Czy w dobrym, czy złym kierunku, przekonamy się w przyszłości.

Ci zaś, którzy dziś Andrzeja Dudę tak namawiają do przeciwstawienia się zmianom, byli w pierwszym szeregu tych, którzy go od pierwszych dni hejtują. I wbrew ich twierdzeniom nie ma tu pola do kompromisu. To jest tak jak z lustracją: większość twórców III RP była za jej „mądrym” przeprowadzeniem, ale horyzont tego co „mądre” i akceptowalne, był ruchomy. Bo realnym celem był brak jakiejkolwiek lustracji. I z sądownictwem jest tak samo: teoretycznie chcą tylko lepiej, mądrzej, spokojniej. W rzeczywistości nie chcą w ogóle.

OBEJRZYJ: Stanisław Piotrowicz w studiu wPolsce.pl: Wygraliśmy wybory, bo deklarowaliśmy głęboką reformę wymiaru sprawiedliwości

Jeśli ktokolwiek się dziś w sprawie reformy sądownictwa zawaha, jeśli ugnie się pod szantażem i przemocą, przyszłe pokolenia mu nie wybaczą.

 

Źródło: Michał Karnowski