JustPaste.it

Pokój 217.

Pokoje mają w sobie coś tajemniczego. Wszystkie. Bez wyjątku. Nawet jeżeli z pozoru wydają się puste, mało atrakcyjne, wręcz nudne, prędzej czy później  w każdym z nich można znaleźć coś inspirującego. Pokoje wywołują w nas dużo emocji. Różnych, najróżniejszych... Czasami mniej, czasami bardziej pozytywnych. Jedne wywołują w nas wspomnienia, inne skojarzenia, kolejne skłaniają do marzeń, a w jeszcze innych mogą nas dopaść lęki, o których obecności wewnątrz nas sami nie wiedzieliśmy.

I dzisiaj jeden z takich pokoi (taki, do którego wszyscy podchodzą z dystansem) stanie się bohaterem całego wpisu. Czy warto poświęcać mu aż tak dużo czasu? Warto. I nie tylko ze względu na jego położenie (pokój ten znajduje się w Hotelu Stanley – wielkiej inspiracji Stephena Kinga, na podstawie której stworzył swój bestseller pt. „Lśnienie”), ale również, a może przede wszystkim ze względu na historię, jaka jest z nim związana. Oto i ona…

Od początku swojego istnienia pokój 217 był apartamentem prezydenckim. Apartamentem, który zajmował powierzchnię dwóch pokoi (obecnego, o numerze 217 i sąsiedniego, o numerze 215). Było to w czasach, kiedy Hotel Stanley oferował swoim gościom prawdziwe luksusy w postaci światła, ponieważ należał do pierwszych hoteli na zachodzie posiadających elektryczność.  Pewnego razu (a dokładnie 25 czerwca 1911 roku) szalejąca burza odcięła dopływ prądu i cały hotel pogrążył się w ciemności. Goście nie widzieli nic, ale na szczęście jeszcze coś słyszeli. Usłyszeli zatem pracowników hotelu, którzy chodzili po korytarzach, wołali i prosili, aby wszyscy, trzymając w dłoniach świece, zeszli na dół, do lobby.

Pracująca jako pokojówka Elizabeth Wilson do lobby jednak nie zeszła. Weszła za to do pokoju 217, w którym miał miejsce wyciek gazu. W kontakcie z zapaloną świecą doszło do potężnej eksplozji, która rozsadziła całe zachodnie skrzydło hotelu, stanowiące 10% jego całości. Nie wiadomo jakim cudem, ale pozostała część hotelu jakoś się zachowała. Było to zjawisko samo w sobie, ponieważ hotel cały zrobiony był z drewna. Elizabeth Wilson też przeżyła, choć po wybuchu wylądowała aż w jadalni MacGregor, usytuowanej dokładnie pod pokojem 217. Przeżyła i dalej pracowała jako pokojówka. Aż do momentu jej śmierci w latach 50-tych, kiedy teoretycznie powinna zniknąć z hotelu raz na zawsze. Co się jednak stało? Nie znikła…

Nie znikła i dalej wykonywała swoje obowiązki. A w zasadzie nadal je wykonuje, ponieważ jej duch podobno ciągle krąży po hotelu, składa ubrania gości i odwiesza je do szafy. Mówi się w dodatku, że jeśli pokój zajmuje niepoślubiona para, Elizabeth Wilson wchodzi do łóżka zakochanych i siłą próbuje ich rozdzielić.

Historia o krążącym po hotelu duchu pokojówki nie jest jednak jedyną historią, która inspiruje. Pracująca jako hotelowy przewodnik Mary Gorton twierdzi, że w pokoju 217 znaleziono również skrawki kolorowej tapety. Tapety o kwiecistym wzorze z czerwonymi, różowymi i zielonymi detalami. Znaleziono również fragment dywanu i klamkę do drzwi. Porównując znaleziska ze zdjęciami dekoracji pokoju sprzed 1911 roku odkryto, że były one identyczne. Jakim cudem znalazły się w pokoju po tak wielu latach? Nie wiadomo. Miliony ludzi zwiedzających hotel przewinęło się przez pokój 217, jednak starych fragmentów dekoracji nikt wcześniej nie zauważył.

Mary Gorton, podobno wybitnie utalentowana w przekazywaniu historii związanych z Hotelem Stanley, zachęca wszystkich gości i zwiedzających hotel przyjezdnych do robienia zdjęć. Bo, jak się okazuje, również i na zdjęciach pojawiają się wielkie tajemnice. Większość znaków zapytania to oczywiście orby, jednak znalazły się i takie, które wyraźnie wskazują na krążące po hotelu zjawy. Czy zdjęcia turystów mogą stanowić jakiś ważny dowód? Pewnie nie. Ale nie o to w tym chodzi. Najważniejsza jest przecież inspiracja. Inspiracja zaczerpnięta z historii Elizabeth Wilson, z cudem ocalałego Hotelu Stanley czy z pełnego cieknącego gazu pokoju 217. We wszystkich przypadkach jedno jest pewne: niewiele trzeba, aby napisać światowej sławy besteller. I nikt chyba do końca nie wie, ilu odwiedzających hotel turystów w przyszłości napisze mrożący krew w żyłach horror, który sprawi, że serca czytelników eksplodują.   

Wpadnijcie też na stronę główną: www.isabelfuentesguerra.com , żeby obejrzeć nową szatę graficzną.