JustPaste.it

Wspomnienia o ojcu

Rodziców docenia się dopiero gdy ich zabraknie

Rodziców docenia się dopiero gdy ich zabraknie

 

Kresy to nie tylko lansowane dworki,pałace magnackie,ale wioski oddalone od świata złą drogą, zawszone analfabeci czapkujące panom i plebanom,w jednej z nich mój ojciec miał maleńki sklepik, towar na kredyt przywoził Z Głębokiego- od żyda Konia zaprzęgał w nocy, brał kromkę chleba za pazuchę i wyruszał w drogę; wiodła przez las, w którym zbójcy grasowali. Czekalismy na jego powrót z duszą na ramieniu Właziłem na sosnę i wypatrywałem , a mgła znad Berezyński pełzła i zasłaniała drogę i tylko na łąkach rżały konie,a pastuchy przy ognisku grali na fujarkach Zapadał mrok,wioskę ogarniała milcząca ciemność, w nielicznych oknach migały palące się łuczywka.Rozczarowany wracałem do domu. Z mamą modliłem o szczęśliwy powrót ojca, A przyjeżdżał dopiero nad ranem!! Pewnego razu zabrał mnie do miasta. Siedząc obok niego byłem dumny,u moich nóg do obrony przed zbójcami leżała żelazna laska ojciec wykuł ją w swojej kuźni . Dzień pełen wrażeń upłynął szybko.Wyjechaliśmy z miasta wieczorem, na niebie rugały już gwiazdy. Na ulicach pusto i ciemno, tylko w klasztornych oknach migały światełka ,a dalej już las , ciemno, choć oko wykol , nawet ogona konia nie mogłem dostrzec. A bałem się zbójców, wilków ,upiorów . Przytuliłem do ojca.Nie bój się synku- ,tu nie ma wilków ludzie są gorsi od nich i przeżegnał się , furmanka przechylała na boki, koła wpadały w koleiny ,wokół - czaiła tajemnicza ciemność. OJCIEC podał lejce: „ Jedz śmiało! - potrzymam beczkę z naftą.Bez bez niej lampy nie zaświecą na wsi, do wychodka nie trafisz!Ledwie skończył mówić zbójcy jak z pod ziemi wyskoczyli ,usiłowali wprowadzić furmankę na zboczę. Ojciec laską jak szablą ich siekał , spadali z woza , krzyknął:Wio,wio.wio! Koń- pomknął galopem na skraj lasu , a mnie mocno przytulił Niebo było usłane gwiazdami ,a księżyc oświetlał drogę,gdzieś daleko szczekały psy i mrugały światełka .Zasnułem w ramionach ojca , zaniósł mnie do domu. - mama zobaczyła nas umazanych krwią.O Boże! -to krew bandziorów powiedział ojciec. .Był odważny, emanował siłą kowala i zręcznością ulana ,na wiejskich zabawach od jego ciosów padali chuligani. Grał i śpiewał , zwinny jak wiatr w polu” nie miał równego sobie-mówiła mama.

Pamiętam jego grania z 1940 roku,w szyby bił i skowytał mrozny   wiatr,a za stołem pod ikoną pijany nasz władca życia i śmierci! Na talerzu gorąca jajecznica z KIEŁBASĄ I KISZONĄ KAPUSTĄ ,a obok nagan. Na pustą butelkę lufą wskazywał ! Mama posłusznie stawiała kolejną No krasawica-wołał , „ paliewaj ”I spełniała jego rozkazy , brał w ramiona i porywał do tańca a ojciec grał , pot spływał mu z czoła i spadał kropelkami na harmonię Może były to łzy? Siedząc na piecu myślałem wściekle - Czemu ojciec pozwala obmacywać mamę ?Czemu nie zarąbie go siekierą? Zrobię to z bratem , planowałem zemstę .Takich nocy było wiele. Boże ileż Przed Syberią  ojciec bronił się gościnnością,prezentami,.Jednak zapasy towarów ze sklepu topniały ,a zachcianki enkawudzisty rosły. Domagał się,złota i na mamę miał ochotę! Twarz ojca bardziej smutna i usta zaciśnięte,a palce skakały jak błyskawice po klawiaturze harmonii . Enkawudzista nawiedzał coraz częściej „ jeszcze nie na „Sybir.”-mówił odjeżdżając „jeszcze popijemy i potańczymy” Ocalenie zawdzięczamy Niemcom.Wkroczyli nagle i parli naprzód jak burza ! Gdyby nie oni W TAJDZE pod POKRYWĄ śnieżną JAK starszy brat ojca CZEKALIBYŚMY NA PONOWNE PRZYJŚCIE Chrystusa!