JustPaste.it

Jak odbić media?

 Nie będzie silnego, niezależnego polskiego państwa bez mediów, których właścicielami będą Polacy

 

 

Jak odbić media? Nie będzie silnego, niezależnego polskiego państwa bez mediów, których właścicielami będą Polacy

 

 

Histeria w mediach, która została wywołana po zgłoszeniu projektu zmian w polskich sądach, jest niczym wobec tej, która wybuchnie po ogłoszeniu przez rząd PiS-u projektu polonizacji rynku prasy, radia, telewizji i internetu (mediów). Politycy PiS-u podchodzą do tej sprawy jak przysłowiowy pies do jeża.

Mają świadomość, że gdy projekt ujrzy światło dzienne, to nie będzie już odwrotu. A każdy najmniejszy błąd lub niedopatrzenie zostanie zwielokrotnione. Dlatego wiceminister Kultury i Dziedzictwa Narodowego Jarosław Sellina ogłosił, że przesuwa termin zaprezentowania tzw. ustawy repolonizacyjnej na „wczesną jesień”. Politycy PiS-u wiedzą, że muszą to zrobić, jednocześnie mają świadomość, że rozwiązanie tego problemu złożonością dorównuje zapewne słynnemu węzłowi gordyjskiemu, przeciętemu przez Aleksandra Wielkiego. Jak nieoficjalnie dowiedziała się „Warszawska”, projekt ustawy zostanie zaostrzony. Kapitał zagraniczny ma móc kontrolować nie więcej niż 20 proc. rynku medialnego. Przy czym ma to być liczone w postaci różnych tzw. zapisów indeksowych, inaczej liczących wpływ magazynu prasowego, a inaczej ogólnopolskiej stacji telewizyjnej. Innym zapisem przewidzianym w ustawie będzie powołanie spółki celowej finansowanej przez polskie banki, mające wykupią te media zagraniczne, których polski kapitał nie da rady sam kupić.

Niemiecka kolonia

Polski rynek mediów jest zwyczajnie skolonizowany. Przy czym kolonizatorzy to w większości niemieckie firmy. Niektóre, jak Axel Ringer Springer czy Bauer, mają w naszym kraju udział w medialnym rynku, którego nie mogłyby mieć w ojczystym kraju. Chodzi o to, że z punktu widzenia wolności i demokracji monopol rodzimego kapitału także jest niebezpieczny. Doskonale pokazał to przykład zbudowania ogólnopolskich stacji telewizyjnych TVN i Polsat. Niby obie były polskie, ale jednocześnie trudno było na przełomie lat 90. i początku XXI w., dostrzec różnicę w prezentowanych i promowanych poglądach politycznych. Dziś zagraniczny kapitał ma blisko 80 proc. rynku prasy, a w segmencie gazet regionalnych – blisko 100 proc. Na rynku radia udział kapitału zagranicznego to około 50 proc. Na zupełnie wolnym rynku, jakim jest internet, trudno oszacować wielkość udziałów, dwa z trzech największych portali (Onet i Interia) należy do zagranicznego kapitału. Dzięki temu, że polscy przedsiębiorcy odkupili od Francuzów portal Wirtualna Polska,, można mówić, iż na tym rynku pluralizm ma się dobrze. Wyjątkiem od tezy o monopolizacji mediów jest rynek telewizyjny, gdzie zagraniczny kapitał kontroluje mniej niż 30 proc. rynku, głównie za pośrednictwem amerykańskiej firmy, która kupiła grupę TVN. Tutaj problem jest jednak bardziej złożony, bo chociaż nie ma monopolu zagranicznego, to trudno mówić, że w największych stacjach telewizyjnych jest pluralizm. To pozostałość po postkomunizmie lat 90., gdy pilnowano, aby w ten biznes mogli angażować się odpowiedni dla III RP ludzie.

Mówiąc o kapitale zagranicznym w polskich mediach, trzeba jasno powiedzieć, że chodzi o Niemców. Największym wydawcą prasowym w Polsce jest bowiem niemieckie wydawnictwo Bauer – Heinrich Bauer Verlag Kommanditgesellschaft. Ma aż ponad 33 proc. udziałów w naszym rynku prasowym. Łącznie Bauer Verlag sprzedało w Polsce około 250 mln egzemplarzy swoich tytułów. Na drugim miejscu plasuje się szwajcarsko-niemiecki Ringier Axel Springer. To także koncern skupiający się na rynku naszych mediów ogólnokrajowych. Niebywałą rolę odgrywa w Polsce także niemiecka grupa Polska Press – Verlagsgruppe Passau, która kontroluje prasę lokalną aż w 15 z 16 województw. Tylko na prasie lokalnej spółka ta ma sprzedaż sięgającą ponad 110 mln egzemplarzy.

Nic dziwnego, że trwające od kilku miesięcy prace nad polską ustawą dekoncentracyjną od dawna wywołują furię w Niemczech. Głównie dlatego, że Niemcy mają już świadomość, że nadchodzi w Polsce czas, gdy epoka kształtowania polskiej opinii publicznej przez media należące do niemieckich koncernów przechodzi do historii. A to będzie wymagało zmiany sposobu prowadzenia polityki Niemiec wobec Polski. Jak duże są to wpływu, to widać chociaż po totalnym „glanowaniu”, jakie niemieckie media urządziły w Polsce pomysłowi upomnienia się polskiego rządu o odszkodowanie za drugą wojnę światową od Niemiec.

 

 

Największy problem

Wprowadzenie ograniczeń kapitałowych nie jest specjalnym problemem. Rząd PiS-u ma doskonałe wzorce z prawa z Niemiec czy Francji. Problemem jest, jak dokonać podziału mediów. Trudno sobie wyobrazić polski narodowy kapitał, który np. odkupi portal Onet.pl od Axel Ringer Springer i dogada się z dziennikarzami, którzy dziś realizują niemiecką linię programową. Te biznesowe przedsięwzięcia są mocno ze sobą powiązane. Prawdopodobnie skończy się to jakimś quasi-fikcyjnym obejściem prawa w postaci kreowania „polskich” właścicieli, szerokiego „akcjonariatu” pracowniczego. Przypomnijmy, że gdy w latach 90. ograniczono zagraniczną konkurencję na rynku telewizji (aby nikt nie przeszkadzał rosnąć TVN i Polsatowi), to francuski Canal Plus dogadał się z Lwem Rywinem i on stał się ich polskim listkiem figowym.

Repolonizacja mediów jest kluczowa dla suwerennych mediów polskich, ale nie będzie prosta. Oczywiście nie należy posłuchać tych, co mówią „stało się” i teraz „już za późno”. Ale ustawa powinna zostać poddana szerokim konsultacjom z polskimi wydawcami. Polskie grupy medialne o najdłuższym stażu, m.in. 3SMedia czy spółki wydawnicze należące do Piotra Bachurskiego nie były proszone o konsultacje zapisów. A kto, jeżeli nie oni, mają być adresatami zapisów?

Badania opinii społecznej wskazują bowiem, że prawie 60 proc. z nich chce wprowadzenia ograniczeń dla udziału kapitału zagranicznego w krajowych mediach. A to argument, którego nie można marginalizować. To Polacy, którzy zdają sobie sprawę z tego, że kapitał ma narodowość, a wydawcy poglądy.

Dla porównania, gdy w 2005 r. brytyjski fundusz inwestycyjny Mecom przejął legendarne niemieckie gazety „Berliner Zeitung”, „Berliner Kurier” oraz „Hamburger Morgenpost”, to wybuchła wielka wrzawa, która skończyła się tym, że po 4 latach Brytyjczycy odsprzedali gazety i się pożegnali. Dlaczego? Przez ostatnie 27 lat tylko jedna polska firma spróbowała wydawać gazetę w Niemczech. Chodzi o magazyn dla młodzieży i fanów piłki nożnej „Giga Sport”, wydawany przez warszawskie 3SMedia. Chociaż debiut zakończył się sukcesem, a sprzedaż w najlepszych latach sięgała 100 tys. egzemplarzy, to przez ten czas żadna niemiecka firma nie pozwoliła sobie na wykupienie chociaż jednej reklamy u Polaków. – To nie tak, że były zakazy prawne. Wszyscy są uprzedzająco mili, ale wiedzą, że muszą mówić nein – podsumowuje Tomasz Sommer, wydający „Giga Sport”.

 

Źródło: Dr Leszek Pietrzak