JustPaste.it

Saga rodu Sadowskich herbu Nałęcz

W 1410 r. rycerz z Francji Vincent de Frasne, ze swoim giermkiem Bernardem, jeździł po turniejach rycerskich w Europie, walcząc ze zmiennym szczęściem. Vincent, był trzecim synem Jeana de Frasne, więc nie mógł liczyć na odziedziczenie ich rodowej posiadłości, mógł tylko dorobić się majątku na turniejach, lub liczyć na znaczne łupy w bitwach i potyczkach. Chciał wzbogacić się, chociaż na tyle, żeby kupić w swoim rodzinnym regionie Franche-Comté, jakiś dochodowy majątek ziemski, ożenić się szczęśliwie i zostać protoplastą nowego poważanego rodu.

 

Na ostatnim, przegranym turnieju, spotkał wysłanników wielkiego mistrza zakonu Ulricha von Jungingena, którzy namawiali rycerzy do udziału w krucjacie przeciwko Polsce i Litwie. Obiecywali uzyskanie w krucjacie znacznych łupów, niczym w wyprawach krzyżowych. Przedstawiali rycerzom w Europie wspaniałe korzyści z udziału w krucjacie, szerzenie chrześcijaństwa i bogate łupy. Vincent de Frasne, zdecydował się wziąć udział w tej krucjacie w chorągwi Świętego Jerzego (gości zakonu). 30 czerwca 1410 r. ze swoim giermkiem Bernardem stawił się w Malborku. Zastał już tam rycerzy: Crequy, Fauquembergues, Auxerre, Offemont, Preaux, Bacqueville, de la Marche, z Francji, FitzAlan, Stafford. Lovell, Beauchamp, Plantagenet, Holland, Warwicka z Anglii, von Daun-Densborn, Luxembourg, von Schleiden z Luksemburga i innych znanych z turniejów rycerskich. Dowiedział się, że w chorągwi Świętego Jerzego pod dowództwem rycerza Krzysztofa von Gerstorf, będą mogli wspomóc Zakon Krzyżacki w prowadzeniu krucjaty przeciwko niewiernym na wschodzie Europy.

 

Vincent cieszył się, że zdążył przed wielką bitwą (ostateczną rozprawą z wojskami Polski i Litwy) i liczył na znaczne łupy, tym bardziej, że w turniejach rycerskich nie szło mu ostatnio najlepiej. 4 lipca chorągiew Świętego Jerzego, wraz z innymi chorągwiami krzyżackimi, zajęły pozycje na ufortyfikowanej przy pomocy palisad, linii obrony wzdłuż rzeki Drwęcy. Jednak Polacy i Litwini ominęli zastawioną pułapkę i obeszli wojska zakonne od wschodu i kontynuowały marsz w kierunku Malborka. Wojska krzyżackie, po odejściu wojsk polsko-litewskich znad Drwęcy, pomaszerowały przez Lubawę w kierunku Grunwaldu i Stębarka, z zamiarem przecięcia drogi wojskom Polskim i Litewskim. Rankiem 15 lipca 1410 roku obie armie stanęły naprzeciw siebie. Chociaż Vincent de Frasne rwał się do bitwy, musiał poczekać aż do bitwy włączy się jego Chorągiew. Chorągiew świętego Jerzego weszła do bitwy w drugiej fazie, podczas ataku jazdy krzyżackiej na lewe skrzydło armii polsko-litewskiej.

 

Bitwa ciężkiej jazdy obu stron wkrótce zamieniła się najpierw w potyczki grup rycerzy, a później niczym w turniejach, w pojedynki poszczególnych rycerzy i ich giermków w lesie i na bagnach. Vincent szukał rycerzy w bogatych zbrojach, los postawił mu na drodze rycerza Dobrogosta Świdawę z Szamotuł. Najpierw konno, potem pieszo, rycerze walczyli do upadłego, aż nie mieli już siły podnieść miecza. Vincent de Frasne, nie widząc już szansy na wygraną, tym bardziej, że jego giermek leżał już pokonany, poddał się Dobrogostowi, zdając się na jego łaskę.

 

Dobrogost wiedział, że tej walki nie wygrał, ale przyjął poddanie się przeciwnika, tym bardziej, że poddający się nie był Krzyżakiem, tylko gościem zakonu, jak zdołał się zorientować podczas walki, z dalekiej Francji. Po bitwie pod Grunwaldem Dobrogost Świdawa, odesłał Vincenta de Frasne z orszakiem z łupami i jeńcami, do Szamotuł, jednak nie jako jeńca, ale raczej swojego gościa. Rycerze spotkali się w Szamotułach dopiero w grudniu 1411 r, gdyż król Jagiełło kontynuował działania wojenne.

 

Vincenta de Frasne, ze względu na jego wesołe usposobienie, wszyscy szybko poznali, a tubylcy przemianowali go na Wincentego de Franse. Vincent zaprzyjaźnił się z bratem Dobrogosta – Wincentym, nauczył się też w międzyczasie polskiego języka, a nawet zaczął się ubierać po polsku. Szczególnie upodobał sobie łowy na grubego zwierza, na które nie mógłby raczej liczyć w ucywilizowanej coraz bardziej Europie. A przede wszystkim spodobały mu się polskie białogłowy, prawdziwe amazonki, nie takie jak Francuzki, drobne i subtelne.

 

Wincenty Świdawa miał nastoletnią córkę Jadwigę, którą Vincent (teraz de Franse) sobie upodobał. Jednak nie miał majątku i był właściwie jeńcem rodziny Świdawa. Ponieważ Wincenty Świdawa, nie miał syna, zaproponował, więc Vicentowi, aby ożenił się z jego córką, Jadwigą, to otrzyma w posagu wieś Napachanie. Jednocześnie w 1413 r, za zgodą króla Jagiełły, Wincenty Świdawa adoptował Vincenta de Frasne do herbu Nałęcz. Vincent ożenił się z Jadwigą, objął w posiadanie wieś Napachanie i przyjął miano: Wincenty de Napachanie herbu Nałęcz.

 

799px-pol_coa_na____cz_svg_small.png

Wincenty, był szczęśliwy, miał szansę zostać protoplastą nowego rodu Nałęczów, bo Jadwiga była już w błogosławionym stanie. Przekonał się jednak, że los lubi płatać figle, w najmniej oczekiwany sposób, przy połogu zmarła jego ukochana żona Jadwiga, zabierając ze sobą jego nie narodzone dziecko. Wincenty tak załamał się tym wydarzeniem, że chciał już wracać na niepewne do Francji. Na szczęście po dwuletniej żałobie Wincenty Świdawa przekonał go, że jest jeszcze młody, i może mieć jeszcze wiele dzieci. Znalazł nawet dla niego młodą bezdzietną wdowę Marię Miaskowską, która wróciła do Sadów po śmierci ojca Stoisława, jako ostatnia z rodu.

 

Wincenty dowiedział się, że już przed 1388 rokiem z Sadów, w parafii Lusowo pisali się różni Sadowscy, jednak ich ród wygasał na Stoisławie. Wincenty poznał Marię i zaczął się starać o jej względy, tym bardziej, że wieś Sady, podobała mu się bardziej od Napachania. Maria miała kłopoty, bo rodzina Miaskowskich, zgłaszała pretensje do jej dziedzictwa Sadów, tym bardziej, że na jej ojcu wygasł jej ród. Wincenty zaręczył się z Marią i musiał prowadzić wyczerpujące negocjacje, w sprawie utrzymania majątku w Sadach.

 

W końcu „końskim targiem”, ustalono, że zamiast Sadów, to wieś Napachanie, przejdzie po jego śmierci na własność rodziny Miaskowskich. Wincenty de Napachanie wziął ślub z Marią Miaskowską w parafii Lusowo i już w 1418 r Maria urodziła mu pierwszego syna Mateusza. Wincenty, mając zapewnioną ciągłość rodu, przybrał nazwisko od swojego majątku (Sady) i nazwiska rodowego żony Marii – Wincenty Sadowski herbu Nałęcz. W następnych latach rodzili się synowie: Michał, Jan, Franciszek i córki Zofia i Anna. Wkrótce po śmierci Wincentego Świdawy odziedziczył jeszcze Lipnicę, koło Szmotuł, na której osadził najstarszego syna Michała. Rodzina Sadowskich z Sadów i Lipnicy rosła w znaczenie i w 1453 r Wincenty Sadowski herbu Nałęcz został wicewojewodą poznańskim. Długo się jednak nie nacieszył tym stanowiskiem, bo zmarł w 1454 r. Synowie Wincentego, wystawili w parafialnym kościele w Lusowie murowana kaplicę-grobowiec, w której najpierw złożyli trumnę ze zwłokami ojca, później matki i kolejnych zmarłych członków rodziny.

 

Potomkowie Wincentego, nigdy później nie dorównali znaczeniem swojemu protoplascie, tylko jeszcze w latach 1647-1652 jego potomek Stanisław Sadowski pełnił funkcję kasztelana. Nie wiadomo jak potoczyły się losy potomków Wincentego Sadowskiego herbu Nałęcz w linii głównej (po mieczu), wiadomo tylko, że po szwedzkim "Potopie", w 1695 r Zalaszewski zastał kaplicę przy kościele parafialnym w Lusowie z grobami Sadowskich, zrujnowaną. Od 1793 roku, gdy w wyniku II Rozbioru Polski, Wielkopolska i część Mazowsza weszły w skład Prus, Sady należały już do Konozowskich, potem do Kęsiowskich.

 

W połowie XIX w. w kościelnym archiwum w Lusowie, przechowywano księgi metrykalne począwszy od 1733 r. bowiem wcześniejsze zaginęły. Trudno, więc odtworzyć historię rodziny Sadowskich pochodzących w prostej linii, od protoplasty rodu Wincentego z Napachania. Jeżeli odtworzenie głównej linii rodu Sadowskich herbu Nałęcz napotyka na takie problemy, (nawet Teki Dworzaka kończą się na nazwiskach herbowych na literę P/R), możemy cieszyć się z możliwości poznania historii Sadowskich herbu Nałęcz z linii młodszej. Informacje te są możliwe do przedstawienia tylko dzięki dobrze opracowanym rodowodzie rodu Skórzewskich, których losy wielokrotnie przeplatają się z losami rodziny Sadowskich z linii młodszej. A przede wszystkim losami Miedzianowa - wsi, która przechodziła jako sukcesja z rąk rodziny Bogdańskich, do Sadowskich i Skarżyńskich.