JustPaste.it

Świat należy do złych

Świat należy do złych. Raj należy do dobrych. To jest prawda i obietnica. To na niej opiera się wasza spokojna moc. Świat przemija. Raj nie przemija.

Jezus idzie na taras przemówić do mieszkańców Betanii i miejscowości sąsiednich, przybyłych Go słuchać.

«Pokój wam. Nawet gdybym zamilkł, wiatr Boży przyniósłby wam słowa Mojej miłości i niechęci innych. Wiem, że jesteście poruszeni, gdyż powód Mojej obecności pośród was jest wam znany. Ale niech to będzie radosne poruszenie. Uwielbiajcie ze Mną Pana, który wykorzystuje zło, by uradować Swe dzieci, prowadząc Swego Baranka ościeniem do owiec, aby Go ochronić przed wilkami.

Zobaczcie, jak Pan jest dobry. Na miejsce, gdzie byłem, dotarły jakby wody morza, rzek i strumieni. Rzeka miłosnej słodyczy i strumień palącej goryczy. Rzeką była wasza miłość - poczynając od Łazarza i Marty, aż po ostatniego mieszkańca wioski. Strumieniem były niesprawiedliwe knowania ludzi, którzy – nie potrafiąc przyjść do Dobra, które ich zaprasza – oskarżają Je, że jest Zbrodnią. A rzeka mówiła: “Wróć, wróć do nas. Nasze wody otoczą Cię, odizolują, obronią. Dadzą Ci wszystko, czego odmawia Ci świat”. Zatruty strumień zagrażał, chciał zabić swą trucizną. Ale czymże jest strumień wobec rzeki i czym jest wobec morza? Niczym. I nic nie zdziałała trucizna strumienia, bo rzeka waszej miłości go unicestwiła i w morze Mojej miłości wpłynęła jedynie słodycz waszej miłości. [Strumień zła] spowodował nawet zrodzenie się dobra: zaprowadził Mnie do was. Błogosławmy za to Najwyższego Pana!»

Głos Jezusa rozchodzi się potężnie w powietrzu spokojnym i cichym. Jezus, bardzo piękny w świetle słońca, uśmiecha się z wysokości tarasu, wykonując spokojne ruchy. W dole ludzie słuchają Go, pełni radości. Na dźwięk Jego głosu twarze wzniesione ku Niemu rozkwitają uśmiechem. Łazarz jest przy Jezusie – także Szymon i Jan. Inni rozproszyli się w tłumie. Marta również wchodzi na taras i siada na ziemi u stóp Jezusa. Patrzy w stronę domu, który widać za ogrodem.

«Świat należy do złych. Raj należy do dobrych. To jest prawda i obietnica. To na niej opiera się wasza spokojna moc. Świat przemija. Raj nie przemija. Ten, kto go zdobędzie przez swą dobroć, będzie się nim cieszyć wiecznie. A więc? Po co się niepokoić tym, co czynią złośliwi? Czy przypominacie sobie lamentacje Hioba? To wieczne skargi tych, którzy są dobrzy i których się uciska. Ciało jęczy, a nie powinno się skarżyć. Im bardziej się je depcze, tym bardziej skrzydła duszy powinny wznosić się w radości Pana.

Czy sądzicie, że są szczęśliwi ci, którzy wyglądają na radosnych, bo godziwie lub niegodziwie wypchali spichlerze i napełnili kadzie, wlewając w nie oliwę i napełniając bukłaki? Nie. Odczuwają smak krwi i łzy bliźniego w każdym pożywieniu, a ich łoże wydaje im się najeżone cierniami, tak dręczą ich wyrzuty sumienia. Okradają biednych i grabią sieroty, pozbawiają bliźniego, by ciągle gromadzić, uciskają tych, którzy są mniej potężni i mniej zepsuci niż oni. Trudno. Zostawcie ich. Ich królestwo jest z tego świata. A w chwili śmierci cóż im pozostanie? Nic. Chyba że nazwie się skarbem brzemię grzechów, które niosą ze sobą i z którym staną przed Bogiem. Zostawcie ich. To synowie ciemności zbuntowani przeciw Światłości. Nie potrafią chodzić świetlistymi ścieżkami. Gdy Bóg sprawia, że błyszczy Gwiazda Poranna, oni nazywają ją cieniem śmierci i uważają za zakażoną. Wolą chodzić w ledwie błyszczącej, brudnej łunie swego złota i nienawiści, bo rzeczy piekielne świecą fosforem jezior wiecznego zatracenia...»

«Moja siostra, Jezu... o!...»

Łazarz dostrzega Marię, która prześlizguje się za żywopłotem ogrodu, aby podejść możliwie jak najbliżej. Idzie pochylona, ale jej jasna głowa lśni jak złoto na tle ciemnego bukszpanu. Marta podnosi się. Jezus kładzie jej jednak rękę na głowie i tak zmusza do pozostania na miejscu. Jezus podnosi jeszcze bardziej głos.

«Co powiedzieć tym nieszczęśliwym? Bóg dał im czas na pokutę, a oni nadużywają go, by grzeszyć. Ale Bóg ich nie traci z oczu, nawet wtedy gdy się wydaje, że to uczynił. Nadchodzi chwila, w której albo miłość Boża - jak błyskawica krusząca nawet skałę – kruszy ich twarde serca, albo fala nagromadzonych niegodziwości podnosi się aż do przełyku i nozdrzy. I czują – o!.. Tak, w końcu czują obrzydzenie do tego smaku i odoru, który napełnia ich serca i odpycha innych. Nadchodzi chwila, gdy odczuwają mdłości i zaczynają pragnąć dobra.

Dusza woła wtedy: “Któż mi pomoże powrócić do czasu młodości, kiedy moja dusza żyła w przyjaźni z Bogiem, kiedy światło jaśniało w moim sercu i chodziłem w Jego promieniach? Wtedy świat milkł w obliczu mojej sprawiedliwości, pełen podziwu, a kto mnie widział, nazywał mnie szczęśliwym. Świat pił mój uśmiech i przyjmował moje słowa jak słowa anioła, a w piersiach moich bliskich serce drżało z dumy. A teraz kim jestem? Pośmiewiskiem dla młodych, odrazą dla starych. Wyśmiewają się ze mnie i plują mi z pogardą w twarz”.

Tak, to w ten sposób mówi w pewnych godzinach dusza grzeszników, prawdziwych Hiobów. Nie ma bowiem nędzy większej niż ta, gdy ktoś traci na wieczność przyjaźń z Bogiem i Jego Królestwo. Dusze te powinny wzbudzać litość. Tylko litość. To są biedne dusze, które przez próżniactwo i brak rozwagi utraciły Wiecznego Małżonka. “Na łożu mym nocą szukałam umiłowanego mej duszy, szukałam go, lecz nie znalazłam”. Rzeczywiście, w ciemnościach nie można odszukać małżonka. A dusza – popychana miłością, nieświadoma, bo pogrążona w duchowej nocy – szuka i chce znaleźć ochłodę w swojej udręce. Sądzi, że znajdzie ją w jakiejkolwiek miłości. Nie. Jest tylko jedna miłość duszy: Bóg. Dusze przynaglane Bożą miłością chodzą, szukając miłości. Wystarczyłoby, żeby zapragnęły w sobie światła, a miałyby za małżonka Miłość. Chodzą jak chorzy, szukając miłości po omacku. Spotykają wszystkie miłości, wszystkie rzeczy obrzydliwe, którym człowiek dał to imię, ale nie znajdują Miłości, bo Miłość – to Bóg, a nie złoto, uciecha, potęga.

Biedne, biedne dusze! Gdyby były mniej leniwe, podniosłyby się na pierwsze wezwanie Wiecznego Małżonka, aby iść ku Bogu, który mówi: “Chodź za Mną” – ku Bogu, który mówi: “Otwórz Mi”. Nie szłyby - w porywie obudzonej miłości - otwierać drzwi dopiero wtedy, gdy Małżonek, zawiedziony, jest już daleko. Znikł... I tego świętego porywu potrzeby miłowania nie tarzałyby w błocie rodzącym obrzydzenie w nieczystym zwierzęciu – tak jest bezużyteczne i pokryte kawałkami cierni, które nie były kwiatami, lecz tylko kolcami, które szarpały [duszę], a nie koronowały jej. I nie zaznałyby urągania ze strony strażników i wszystkich tych, którzy – jak Bóg, lecz z odmiennych powodów – nie tracą z pola widzenia grzesznika i pokazują go palcem, wyśmiewając i krytykując.

Biedne dusze kłute, grabione, ranione przez wszystkich! Tylko Bóg nie przyłącza się do tego kamienowania bezlitosną kpiną. On sprawia, że spływają jej łzy dla uleczenia ran i przyobleczenia Jego stworzenia w szatę jaśniejącą jak diament. To ciągle jest Jego stworzenie... Tylko Bóg... a z Ojcem – dzieci Boga. Błogosławmy Panu. On chciał, żebym powrócił tu dla grzeszników, żebym wam powiedział: “Przebaczajcie, przebaczajcie zawsze. Z każdego zła uczyńcie dobro, z każdej zniewagi – łaskę.” Nie mówię wam: “czyńcie” tylko to. Mówię wam: naśladujcie Mój gest. Ja kocham Moich nieprzyjaciół i błogosławię ich, bo dzięki nim, mogłem powrócić do was – Moich przyjaciół. Pokój niech będzie z wami wszystkimi.»

Ludzie wymachują chustami i gałązkami na cześć Jezusa, potem powoli się oddalają.

«Chyba ją widzieli, tę bezwstydnicę!»

«Nie, Łazarzu. Była za żywopłotem, dobrze ukryta. Tylko my mogliśmy ją dostrzec stąd, z tarasu. Inni – nie.»

«Przyrzekła nam...»

«Dlaczego nie miała przyjść? Czyż ona nie jest córką Abrahama? Chcę, abyście wy, bracia, i wy, uczniowie, przysięgli, że nie dacie jej nic po sobie poznać. Zostawcie ją. Będzie kpić ze Mnie? Pozwólcie jej. Będzie płakać? Zostawcie ją. Będzie chciała zostać? Pozwólcie. Będzie chciała uciec? Pozwólcie. To jest tajemnica Odkupiciela i wybawicieli: mieć cierpliwość, dobroć, stałość i modlić się. Nic więcej. Każdy gest to za wiele w niektórych chorobach... Żegnajcie, przyjaciele. Pozostanę, aby się modlić. Wy idźcie do waszych zajęć. I niech wam Bóg towarzyszy.»