JustPaste.it

(N.Ś.-13) - Akrecyjny dysk

993ae8b19b37e8a0f1d3c466b9749c55.jpg

Mijają kolejne chwile, wypełnione jedynie wahaniem. Obie postacie popatrują na siebie, z lękiem i w niezdecydowaniu. Mała wtula się w większą, w oczekiwaniu na rozwiązanie problemu. Jej strach jest tak namacalny, że dotyka Sukę i wzbudza w niej gniew.

— Noż, kurwa! — wyrzuca z siebie. Tym razem to ona w rozżaleniu.

Reakcją małej jest opuszczenie główki i zerkanie spod oka. Buzię składa w ciup i ma zamiar zapłakać, starsza patrzy oskarżycielsko i z niesmakiem.

— Jesteś jedną z nich! — stwierdza głucho. W jej oczach widoczna jest rezygnacja.

— Byłam! — odwarkuje na to, zła do tego stopnia, że w oczach ukazują się łzy. — I ruszcie się, kurwa, bo oni tu wrócą!

— Ruszymy, ale nie mów tak do nas! — odkrzykuje większa, by w końcu westchnąć głęboko, ostrożnie przystępując do schodzenia. Suka dopiero teraz spostrzega, że jest wyczerpana i że wrzeszcząc, na pewno im nie pomogła. Natychmiast zabiera się za rozplątywanie z kładki liny.

><><><

Ją utrzymała, więc uznaje, że waga tej dwójki mniejszych, również nie będzie stanowiła problemu. Dopada ją jednak wahanie innej natury.

Kiedy wspinała się sama, upadek przerażał ją jedynie ze względu na ewentualne konsekwencje wynikłe z powolnej śmierci. Tutaj zaś miała wziąć na siebie odpowiedzialność za życie innych postaci, w tym jednej tak malutkiej i kruchej, że jest całkowicie bezbronna i od pomocy innych uzależniona. I zaczyna się bać bardziej o nich niż o siebie.

Jednocześnie uważa, że nie może im tego okazać, ponieważ każde jej wahanie może być uznane przez większą, za ukrywanie podstępu i złych zamiarów albo słabości. A przecież obiecała pomoc.

Boi się i jest podniecona. Podekscytowana faktem, że oto nie tylko się ją zauważa, ale i najprawdopodobniej potrzebuje.

><><><

Kiedy się ukazują, jest z nimi jeszcze gorzej. Na domiar złego taszczą ze sobą jakiś pakunek, a wchodząc wyżej, oczywistym staje się fakt, że na szczyt drzewa nie dotrą. Zaczyna wiać wiatr, a czubek giąć się przy tym niebezpiecznie i chociaż i tak nie wchodziło w rachubę wejście aż tam, to istnieje realna obawa, że w drganie może wpaść większa część drzewa.

Zatrzymały się właśnie, by odpocząć i przeczekać mocniejszy podmuch, a Suka natychmiast uznaje, że odległość siedmiu kroków musi wystarczyć.

Znalazła w międzyczasie szczelinę w pobliżu siebie, na tyle głęboką, by móc wetknąć tam i na sztywno zamocować jeden z kołków. Na wszelki wypadek, gdyby lina wyślizgnęła się jej z rąk. Przywiązuje do niego jeden koniec, drugi rzucając tamtym.

— Nie utrzyma nas! — woła starsza, kiedy udaje jej się ją złapać.

— Nieprawda! — Suka protestuje. — Mnie utrzymała!

Widzi w ich oczach niedowierzanie i znowu to, czego nie może znieść, zrezygnowanie.

— Nie patrzcie tak! — krzyczy.

— Wejdziemy wyżej... — proponuje starsza. Suka nie zgadza się na to. Z determinacją nakazuje im przewiązać się i dopiero asekurowanym w ten sposób, ma zamiar zezwolić na skrócenie dystansu. Wiatr się wzmaga.

Trzymają się drzewa, przerywając obwiązywanie, a potem nagle widzi jak starsza, ze łzami w oczach obwiązuje tylko tą, którą nazywa Mili, a potem odpina od siebie, łączące ich pasy. Mała zaczyna płakać i protestować.

Suce także niewiele brakuje do tego, żeby się rozkleiła, ale bierze się w garść i każe Mili wejść wyżej. Nic z tego. Malutka kurczowo wpina się rączkami w drugą z postaci i trzęsąc się od płaczu, nie zamierza jej puścić.

Suka napina linę. Reakcją jest zdecydowanie oderwanie malutkiej od towarzyszącej i mimo protestów, delikatne odepchnięcie od drzewa. Suka natychmiast klęka i mocno się zapierając, starając przy tym nie trzeć sznurem o skałę, zaczyna powolne wciąganie.

Nie patrzy na starszą, nie chce oglądać zgrozy malującej się na jej twarzy, na widok bujającej się nad przepaścią podopiecznej. Tym bardziej że właśnie zdała sobie sprawę, że z jednoczesnym ciężarem ich dwójki, mogłaby sobie nie poradzić.

><><><

Krzyk Mili jest dosyć krótki, lecz tak przeraźliwy i głośny, że udziela się pozostałym. Czując jednak małą na linie, Suka odczuwa także ulgę i w skupieniu utrzymuje ją w równowadze, by nie narazić na obijanie o ścianę. A potem ostrożnie, w ostatniej fazie dosyć szybko, ją wciąga.

Natychmiast łapie płaczącą i odbiegając kilka metrów w głąb płaskowyżu, tuli do siebie czule, z ogromną ulgą, za wszelką cenę także pragnąc ją uciszyć.

— Peter...! — łka roztrzęsiona mała.

— Już dobrze! — uspokaja ją, próbując się uśmiechać, w uszach mając krzyk, który mógł zaalarmować kogoś niepożądanego, a na ramionach czując ciężar Mili, w ostatnim stadium dźwignięty pasją i obawą o nią, a nie siłą.

Odwiązuje ją wreszcie, błagalnym tonem nakazując, pozostanie w miejscu i wraca do krawędzi, gdzie z ulgą stwierdza, że położenie Petera nie uległo zmianie.

— Wciągniesz mnie...?! — słyszy pełne napięcia. Bez słowa, odczytując podejrzenie o niegodziwość, rzuca mu ze złością linę.

Ten łapie ją z trudem i ku zaskoczeniu Suki przywiązuje do niej pakunek.

— Najpierw to! — rzuca rozkazująco. — To prowiant i ... — Suka nie zaprząta sobie głowy dalszą treścią, ale zaczyna to wciągać.

— To musi być tutaj...!

— Jesteś pewien? — Dwa głosy dochodzą z niewielkiej odległości, a po chwili przyłączają się kolejne dwa. Pakunek ląduje na szczycie, a wciągająca ucieka natychmiast do małej. Ta siedzi potulnie w miejscu pozostawienia, ale nie widząc spodziewanego Petera, patrzy żałośnie i ze strachem na podchodzącą.

Ponownie następują prośby o ciszę, z obietnicami szczęśliwego zakończenia wspinaczek.

Osobnicy na dole nie ukrywają swojej obecności, gdy wraca nad grań.

— Muszą być na drzewie! — pada głośne, chociaż Suka uznaje, że bardziej prowokacyjne niż pewne swych słów. Potwierdzają to zresztą zaraz inni, powątpiewając.

— Jesteście głusi?! — broni swojej racji głos wybijający się nad inne zapalczywością. — To był krzyk dziecka!

— Albo ptaka — naigrawa się inny.

— Poszukajmy śladów — proponuje kolejny.

Napotyka zrezygnowany wzrok Petera, w którym wyczytuje prośbę i zdecydowanie. Oboje wiedzą, że nie ma mowy, by mogła go obecnie próbować wciągać, bez narażenia na wykrycie wszystkich. Przychodzi jej do głowy jednak pewien pomysł i instruuje desperacko, cichym słowem oraz gestami, jak ma się Peter zachować.

Tamci w końcu znajdują ślady pod drzewem, na którym on tkwi, lecz ze względu na to, że Peter Mili nosił, a przynajmniej ostatnio, są to odciski tylko jednego człowieka. Wtedy Suka daje mu znak, a on się ujawnia.

><><><

Wsłuchuje się jedynie w początek, z ulgą stwierdzając, że bez trudu przychodzi mu udawanie płaczu i biadolenia nad zaginioną. Potem głęboko oddycha i idzie przekonać Mili do konieczności natychmiastowej ucieczki.

Cd- (N.Ś.-14) - Akrecyjny dysk i Dżety