JustPaste.it

Łże-elity w agonii

 


 

 

 

Łże-elity w agonii

 

 

Polska powoli odzyskuje wzrok i mowę, a prawica, która po Magdalence wydawała się być już całkowicie odcięta, nabiera sił na tyle, że już niedługo będzie mogła mocno uchwycić rękojeść miecza i bronić naszych narodowych interesów. Jeszcze raz powtarzam, te wszystkie ataki na Polskę tak z zewnątrz jaki i wewnątrz to skutek odzyskiwania przez nas wzroku, mowy i siły na prawicy. Nie mam również żadnych wątpliwości, że pokłosiem tej wściekłości jest histeryczny atak niemieckiego koncernu medialnego Axel Springer na „Warszawską Gazetę”.

Oni, niczym komtur Zygfryd de Löwe, próbują obciąć nam język, wykorzystując nie tyle rozgrzany do czerwoności miecz, ile rozgrzane polskie sądy.
Podjęcie tematu należnych Polsce i nigdy niewypłaconych reparacji wojennych, pozwoliło przypomnieć światu o niemieckich zbrodniach i wyraźnie wskazać, kto rozpętał druga wojnę światową oraz kto był podczas niej katem i ludobójcą, a kto jego ofiarą. Po raz kolejny wyciągane jest na światło dzienne i uświadamiane ludziom to, co zaraz po drugiej wojnie światowej było dla wszystkich oczywiste. Mam nadzieję, że w naszym kraju już na dobre trwa profesjonalne liczenie strat materialnych i biologicznych. Wszystko to odbywa się wśród podnoszonych często zza Odry głosów, w których pada niemal sakramentalne i powielane przez nadwiślańskich folksdojczów pytanie, dlaczego dopiero teraz i po tylu latach? Wbrew pozorom jest to bardzo fundamentalne pytanie, na które jednak istnieje bardzo prosta i logiczna odpowiedź. To nie jest, wbrew niektórym głosom, żadna doraźna polityczna ofensywna gra obecnego rządu, która po raz pierwszy od czasów tak zwanej transformacji ustrojowej zepchnęła państwo niemieckie do propagandowej defensywy. To jest nareszcie oczekiwane przez Polaków głośne i odważne domaganie się czegoś, co nam się bezsprzecznie należy. To jest polski głos, który przez niemal trzydzieści lat nie mógł się wydobyć z polskich piersi, gdyż byliśmy państwem bez prawdziwych elit, które zastąpiono tak zwanymi łże-elitami, czyli sztucznie wytworzonymi wyżynami społecznymi, które jak przystało na te wyżyny, owszem zajmowały się myśleniem, ale nie o Polsce tylko o własnym interesie i spełnianiu oczekiwań swoich zagranicznych protektorów i mocodawców.

Głosy w sprawie należnych nam od Niemiec reparacji wojennych odezwały po tak wielu latach, ponieważ wolna Polska i prawdziwe elity w końcu zaczęły się wykluwać i dochodzić do głosu. Przez siedem dziesięcioleci byliśmy poddawani politycznej i światopoglądowej obróbce, zaś za elity uchodziły w Polsce przynoszone w zagranicznych teczkach wyroby elitopodobne, podobnie jak a PRL-u za czekoladę „robiły” wyroby czekoladopodobne. Jak wiadomo, po straszliwej wojnie najszybciej jest podnieść się ze strat materialnych. Na odbudowę strat biologicznych potrzeba już pokoleń, a przypominam, że tuż po wojnie w 1946 roku przeprowadzony został spis ludności i porównując go z tym przeprowadzonym w 1938 roku nie doliczyliśmy się aż 12 milionów naszych obywateli. Warto też pamiętać, że GUS przed wojną prognozował, że ludność Polski w 1945 roku będzie liczyła 38 mln, czyli mniej więcej tyle, co dzisiaj. Dlatego teraz zapytam, ile lat potrzeba do odtworzenia prawdziwych patriotycznych przywódczych elit narodu, skoro na odbudowę wymordowanej populacji potrzeba całych pokoleń? Ile czasu potrzeba, aby odrodziły się one w naturalny sposób?

Po tym przydługawym wstępie przejdę do potwornej zbrodni popełnionej na naszym narodzie. Zbrodni, która spowodowała tak niepowetowane straty, że nawet dzisiejszy świat nie potrafiłby przeliczyć ich na jakąkolwiek walutę. Zbrodni, dzięki której tak łatwo było przemienić w łże-elity całe to barachło, które pod osłoną sowieckich bagnetów przybyło na nasze ziemie w cuchnących kufajkach i walonkach. Barachło, które dzisiaj dzięki ich potomkom, poprzebieranym już w eleganckie garsonki i garnitury, broni do upadłego zdobytych przez ponad dwa pokolenia nienależnych im łupów i przywilejów. Cały czas należy przypominać, że Niemcy i Rosja wspólnie i w porozumieniu postanowiły według ściśle opracowanego szatańskiego, zbrodniczego planu wymordować całą polską elitę przywódczą i inteligencję, nie wyłączając księży. Opracowaniu i przygotowaniu do realizacji planu ludobójstwa polskich elit służyły trzy wspólne konferencje Gestapo-NKWD. Dwie pierwsze odbyły się pod koniec listopada 1939 roku w Brześciu i Przemyślu. Do trzeciej, tak zwanej metodycznej, doszło w drugiej połowie lutego 1940 roku w Zakopanem w willach „Pan Tadeusz” i „Telimena”, a poprzedziło ją spotkanie Heinricha Himmlera z Ławrentijem Berią w pałacyku myśliwskim Hermanna Göringa w Puszczy Rominckiej. To na tym spotkaniu obaj zbrodniarze omawiali plan eksterminacji naszego narodu ze szczególnym naciskiem na wymordowanie elit i całej inteligencji. Według wielu wybitnych historyków, jak choćby George Watson z Uniwersytetu w Cambridge, to właśnie podczas tych konferencji zapadła również decyzja o wymordowaniu polskich oficerów wziętych do niewoli przez sowieckiego najeźdźcę. To też tłumaczy rosyjską wściekłość i przerzucanie winy na Niemców po tym, jak niedawni sojusznicy skoczyli sobie do gardeł po ataku Niemiec na Związek Radziecki w dniu 22 czerwca 1941 r. To wielce prawdopodobne, że Katyń był uzgodnioną wspólną sowiecko-niemiecką zbrodnią dokonaną łapami Stalina.

 

 

Przypominam tę straszną historię po to, aby choć trochę wytłumaczyć i usprawiedliwić naszą narodowo-patriotyczną niemoc po 1989 roku. Musimy także pamiętać, że czas tak zwanej transformacji ustrojowej to również kolejny swoisty sojusz niemiecko-rosyjski. Właśnie po ‘89 roku Niemcy dołączyli do Kremla, a w wielu przypadkach wyręczyli go w procesie produkowania polskich łże-elit. Celem było pozbawienie głosu i wpływu na losy ojczyzny spadkobierców tych, których wcześniej nie udało się do końca wymordować naszym dwóm odwiecznym wrogom. Trudno oprzeć się wrażeniu, że w pewnym sensie reaktywowano dawne plany z Brześcia, Przemyśla i Zakopanego, ale tym razem postanowiono doprowadzić je do końca już w bezkrwawy sposób. To dlatego, kiedy dzisiaj po dziesięcioleciach do głosu dochodzić zaczynają prawdziwe odradzające się polskie elity, mamy do czynienia z wielkim międzynarodowym klangorem i niebywałym wprost uaktywnieniem się lobby i agentury naszych wschodnich i zachodnich sąsiadów. Te wszystkie dzisiejsze ataki na Polskę powinny nas cieszyć, ponieważ nie są one jak twierdzi totalna opozycja skutkiem psucia stosunków z naszymi sąsiadami przez obecne polskie władze. Ten zmasowany atak na Polskę jest, póki co, bezradnym okazywaniem wściekłości przez naszych wrogów z przerażeniem dostrzegających odradzanie się jak Feniks z popiołów polskich elit, które powoli zaczynają mówić coraz donośniejszym i stanowczym głosem.

Po 1989 roku żyliśmy w państwie okradanym, wykorzystywanym i lekceważonym, a jednocześnie nieustannie komplementowanym i poklepywanym po plecach, ponieważ nie traktowano nas poważnie, tak jak nie traktuje się poważnie państw pozbawionych prawdziwych elit przywódczych. Na dodatek polscy obywatele w kolejnych wyborach potwierdzali, że albo nie zdają sobie sprawy z sytuacji, albo świadomie godzą się na to, aby elity sztucznie narzucane były im z zewnątrz. Wszystko zmieniło się po wyborach w 2015 roku i stąd ta dzisiejsza wydana nam wielka wojna polityczna i propagandowa. Im donośniejszy będzie głos prawdziwych polskich elit, tym żałośniej brzmiało będzie poszczekiwanie walonkowej post-sowieckiej michnikowszczyzny i lamenty platformerskich ratlerków Angeli Merkel.

Jurand ze Spychowa to znana każdemu postać z powieści „Krzyżacy” Henryka Sienkiewicza. Groźny i sprawiedliwy polski rycerz z przepaską na oku, które stracił w jednej z licznie toczonych bitew, był postrachem Krzyżaków. Pojmanemu podstępnie przez zakon Jurandowi komtur ze Szczytna, Zygfryd de Löwe kazał wypalić drugie oko, uciąć język i odciąć prawą dłoń. Pozbawiona wymordowanych elit Polska po drugiej wonie światowej przypomniała takiego rycerza pozbawionego wzroku, słuchu i władzy w prawej dłoni. Po 1989 roku spadkobiercy niemieckich i rosyjskich zbrodniarzy dwoili się i troili, aby ten polski rycerz nie odzyskał już nigdy mowy, wzroku i władzy w swojej prawicy. Wszystko na próżno. Polska powoli odzyskuje wzrok i mowę, a prawica, która po Magdalence wydawała się być już całkowicie odcięta, nabiera sił na tyle, że już niedługo będzie mogła mocno uchwycić rękojeść miecza i bronić naszych narodowych interesów. Jeszcze raz powtarzam, te wszystkie ataki na Polskę tak z zewnątrz jaki i wewnątrz, to skutek odzyskiwania przez nas wzroku, mowy i siły na prawicy. Nie mam również żadnych wątpliwości, że pokłosiem tej wściekłości jest histeryczny atak niemieckiego koncernu medialnego Axel Springer na „Warszawską Gazetę”. Oni niczym komtur Zygfryd de Löwe próbują obciąć nam język, wykorzystując nie tyle rozgrzany do czerwoności miecz, ile rozgrzane polskie sądy.   

 

Źródło: Mirosław Kokoszkiewicz