JustPaste.it

Tonący sort taśmy i układów się chwyta i z tym pójdzie na dno.

Dwa smrodki, radomski układ i taśma Morawieckiego, puszczone na trzy tygodnie przed wyborami, pokazują jak bardzo zużyte jest to całe towarzystwo. Modne słowo „frustracja” pasuje do śmiesznej opozycji i medialnego zaplecza idealnie. Gdy człowiekowi nic nie idzie, to siłą rzeczy wpada we wściekłość i bezsilność, tak się właśnie dzieje w obozie niegdysiejszych władców. Najbardziej musi boleć poczucie utraty wpływów. Kiedyś Gazeta Wyborcza, czy TVN potrafiły zdecydować o losach wyborów i poprowadzić debatę publiczną w dowolnym kierunku. Dziś większość tej mocy została zniwelowana przez Internet i toporną, bo toporną, ale jednak w pewnym wymiarze skuteczną Telewizję Publiczną.

Skutkiem tego zachwiania sił jest słabnący przekaz, czy jak kto woli „narracja”. Z jednej strony frustraci próbują uderzyć w obóz rządzący za wszelką cenę, z drugiej nie mają czym, z trzeciej stają się po prostu nudni w swojej niemocy. Nie jest prawdą, że słaby materiał na aferę, to przyczyna braku skuteczności. Przypomnę, że w „aferze” z pokojem Renaty Beger materiał był wręcz żałosny. Sam Tusk w rozmowie z Morozowskim stwierdził, że tak rzeczywiście wyglądają polityczne negocjacje i ustalanie list wyborczych, naturalnie ta opinia padła poza kadrem. Mimo wszystko pokój Beger wywołał polityczną burzę, to dlaczego większego wrażenia nie robią poniedziałkowe afery? Jaki to problem, że nie ma z czego nakręcić zadymy, a konie z Janowa, czy kornik w puszczy to był sprawy fundamentalne dla Polski? Nic z tych rzeczy, przyczyna frustracji leży nie w jakości materiału, ale w znudzeniu odbiorców.

Dzień w dzień poszukuję informacji i to takich, które są głęboko ukryte, aby nie lecieć kalką medialną w felietonach. W ciężkie poniedziałkowe popołudnie powinienem zrobić tak samo, ale najzwyczajniej w świecie nie mam na to ochoty. W ogóle nie sprawdzałem o co chodzi z „radomskim układem”, za całą wiedzę wystarczy mi, że dym rozdmuchują „dziennikarze” TVN i GW. Jeśli mnie się nie chce, chociaż w zasadzie muszę, to co ma powiedzieć powracający z roboty Polak, gdy widzi jakieś niedookreślone sensacje i patykiem na wodzie pisane „afery”. Czy to „układ radomski”, czy „taśma Morawieckiego”, Polacy się gubią w szytych grubymi nićmi pseudo problemach. Pokój Beger ładnie się sprzedawał, bo ludzie nie cierpią rozdawania stołków, nie inaczej było w przypadku taśm z „Sowy.

Gdy człowiek słyszy wypowiedzi polityków na poziomie konsumentów piwa przed piwną budką i do tego cały przekaz jest całkowicie sprzeczny z tym, co słyszy się w telewizji, to temat sam się niesie i nakręca. Zupełnie inaczej sprawy się przedstawiają w formule opisów przyrody. TVN, GW, Onet.pl zasypują widzów i czytelników tonami przymiotników, że ktoś komuś coś obiecał i to jest karygodne oraz rujnujące życie publiczne. No, ale konkretnie to o co chodzi? Gdzie tu jest punkt zaczepienia w stylu „ch.j, d.pa, kamieni kupa” albo „ale jaja, ale jaja, ale jaja”? Wyborca nie ma się za co złapać, aby pójść do urny wkurzony i skarcić „tych złodziei, tych”. Powstaje pytanie, po co w takim razie brać się za takie rzeczy z góry skazane na porażkę? Cóż odpowiedź padła na samym początku, tak wyglądają objawy i skutki choroby zwanej frustracją.

Jak nie idzie to nie idzie, a coś mimo wszystko trzeba robić. W takiej kondycji moralnej i intelektualnej, podpartej strachem utraty władzy w samorządach, nie da się nic więcej wykrzesać. Robią tanie sensacje na alibi, żeby się nie narażać na zarzuty ze strony zwolenników, że nic nie robią. Jest jeszcze jedna rzecz, niemiecki Onet.pl, czy amerykański TVN musi z czegoś żyć i wiadomo, że żyje z podgrzewania atmosfery. Do najsłabszej afery zawsze coś się przyklei, można pobiegać za posłami po sejmie, kogoś zmusić do oświadczenia i tak się biznes kręci. Tyle i nic więcej, czasy, w których media samodzielnie decydowały o wynikach wyborów już nie wrócą, muszą się media dzielić z Internetem i coraz częściej przegrywają razem ze swoimi mocodawcami politycznymi.

 

Autor: http://kontrowersje.net