JustPaste.it

Jaruzelski wypłacał nagrody za strzelanie do robotników.

Potem elity III RP zrobiły z niego autorytet

 

  

33d1a7e066494c1493c833e42b51c357.jpg

 foto: twitter.com / Piotr Gontarczyk, "Grudniowa zmiana", nr 50/2011 "Gazety Polskiej"

Dziś rocznica "czarnego czwartku". Przypomnijmy - 17 grudnia 1970 roku komunistyczne władze zdecydowały się na użycie wojska w celu pacyfikacji protestów robotniczych. W Gdyni do ludzi, którzy szli rano do pracy, otwarto ognień z ostrej amunicji. Co ciekawe - Wojciech Jaruzelski, jako szef MON, już nazajutrz wystąpił do Rady Państwa o wypłacenie żołnierzom LWP strzelającym do robotników specjalnych nagród finansowych. Dwadzieścia lat później Jaruzelskiego wybrano pierwszym prezydentem III RP, a Adam Michnik bronił go jak własnego ojca.

 

W linku dostępnym >> TUTAJ << prezentuję fotokopię dokumentu datowanego na 18 grudnia 1970 r., w którym ówczesny minister obrony narodowej Wojciech Jaruzelski prosi premiera Józefa Cyrankiewicza o przyznanie specjalnego wsparcia finansowego żołnierzom biorącym udział w pacyfikacji strajków. Jak możemy przeczytać:

 

"Przedstawiam Towarzyszowi Premierowi projekt uchwały Rady Ministrów w sprawie dodatku polowego dla żołnierzy i pracowników cywilnych jednostek wojskowych współdziałających w ochronie porządku i bezpieczeństwa publicznego - z prośbą o zatwierdzenie projektu w trybie pilnym".

     

 


       

Przypomnijmy - w grudniu 1970 roku komunistyczne władze w trakcie tłumienia protestów robotniczych zamordowały łącznie 45 osób. Ponad 1100 osób zostało rannych. Bez wątpienia współodpowiedzialny za ten tragiczny bilans był Wojciech Jaruzelski, który pełnił wówczas jedną z najważniejszych funkcji w państwie (był szefem Ministerstwa Obrony Narodowej). Gdyby tylko chciał, mógł powstrzymać wojsko, przez co, zapewne, nie doszło by do tak wielkiego rozlewu krwi. Zamiast tego skompromitowany "Towarzysz Generał" wolał przyznać specjalne dodatki finansowe tym, którzy robotników mordowali.

Mało tego - w niespełna 20 lat po masakrze z grudnia 1970 roku Jaruzelski został wybrany pierwszym prezydentem III RP. Spora część ówczesnych elit społeczno-politycznych zaczęła go widzieć w roli "autorytetu", "ojca założyciela" wolnej Polski. Jaruzelski na swój sposób stał się "politycznym celebrytą". Trafiał na okładki wysokonakładowych gazet, był zapraszany do telewizji, wiele środowisk establishmentowych traktowało go z wielkim szacunkiem. Nawet pogrzeb miał uroczysty i z honorami (opłakiwali go wspólnie Lech Wałęsa, Aleksander Kwaśniewski oraz Bronisław Komorowski).

 

 


 

Wypłacanie nagród finansowych za strzelanie do robotników, a wcześniej - miłość do Stalina, antysemityzm czy wiara w przewodnią rolę ZSRR, w żaden sposób nie przyczyniły się do banicji Jaruzelskiego z życia publicznego po 1989 roku. Również zbrodnie w których uczestniczył (stan wojenny czy wspomniany Grudzień'70) nie przeszkadzały okrągłostołowemu establishmentowi w uczynieniu go "autorytetem". Jaruzelski dożył spokojnie swoich dni, bowiem III RP roztoczyła nad nimi parasol ochronny. Krwawe ofiary jego działalności nie miały tutaj znaczenia.

 

Źródło: Artykuł Piotra Gontarczyka pt. "Grudniowa zmiana" opublikowany w nr 50/2011 "Gazety Polskiej"

 

Autor: http://niewygodne.info.pl