JustPaste.it

„Pośród wielu negatywnych cech lewactwa najbardziej wydatną jest głupota”

 

 

Obraz może zawierać: na zewnątrz

 

Zmarły niedawno prof. Wolniewicz mówił, że „pośród wielu negatywnych cech lewactwa najbardziej wydatną jest głupota”. Pan profesor był ateistą. Innego profesora- ateistę, tym razem amerykańskiego, zapytano dawno temu, czym różni się człowiek od zwierzęcia? Jedynym kryterium, które przyjął indagowany do opisania tej różnicy był „akt seksualny” – jako coś intymnego, zarezerwowanego dla kobiety i mężczyzny. Dziś zapewne świat postępu uznałby to za herezję, ponieważ istnieje duże prawdopodobieństwo, że „ci opętani manią równości" naprawiacze świata, zaczną wkrótce - w ramach tej walki - kopulować na ulicach. Oczywiście dla zachowania tej równości, która jest ostateczną wizją sprawiedliwości społecznej ludzi „nowoczesnych”, będzie to robione po „partnersku” tzn. każdy z każdym, bez względu na płeć i gatunek. Skąd takie przypuszczenia? Ostatnio Sąd Najwyższy w Kanadzie zalegalizował niektóre akty seksualne ze zwierzętami jako „odmienne wybory stylu życia”. Człowiek jednak potrafi być wyjątkowym zwierzęciem.?!?
Co rusz jest społeczna akcja ratowania czegoś lub kogoś. A to płaczą nad losem karpia, kornika, wiewiórki czy wreszcie dzika. Jestem pewny, że nawet akcja ratowania stonki czy kleszcza, który w ostatnich latach stał się plagą, znalazłaby poparcie w niektórych kręgach. Zastanawiam się jednak, kto uratuje świat przed ludzką głupotą?
W przyrodzie istnieje pojęcie „równowagi”. To pojęcie poznajemy w szkole podstawowej. Jeśli jakiś gatunek flory lub fauny zaczyna dominować na danym obszarze, to ta równowaga zostaje naruszona, co ewidentnie szkodzi innym. Dzików obecnie jest tak dużo, że muszą one wychodzić ze swoich naturalnych siedlisk, aby przeżyć. Niszczą uprawy, szczególnie kukurydzy i ziemniaków, ale z upodobaniem ryją również łąki i pastwiska, powodując setki milionów strat. Rozumiem, że zmniejszenie populacji dzików będzie dla celebrytów i kawiarnianych intelektualistów barbarzyństwem, lecz dla tych, którzy żyją z pracy na roli, będzie to wybawieniem.
Kilkanaście lat temu wdrożono program ratowania lisa. Jego populacja rozrosła się do tego stopnia, że na obszarach, gdzie był jedynym drapieżnikiem, praktycznie zniknęły zające, bażanty, kuropatwy, ptaki gniazdujące na ziemi tj. skowronek czy czajka. Lisy rozprawiły się również z drobniejszymi drapieżnikami np. łasicami i gronostajami. Innym przykładem nadmiernej ekspansji gatunku jest bóbr czy ostatnio wydra. Bobry ogołociły z drzewostanu brzegi rzek i zbiorników wodnych, pozbawiając miejsc do życia i rozmnażania się wiele gatunków ptaków; słowików, drozdów czy szpaków i dudków, które gnieżdżą się przeważnie w wierzbowych dziuplach. Bobry uwielbiają również drzewa owocowe, więc właściciele sadów przy zbiornikach wodnych oraz rzekach mają powody do zmartwień. Bobry niszczą również wały przeciwpowodziowe (np. ostatnia powódź w Sandomierzu), a poprzez wycinkę drzew naturalne umocnienia brzegów rzek. I ostatni drapieżnik, który sieje obecnie spustoszenie w polskich rzekach i jeziorach to wydra, która zabija ryby i żaby nie tylko, aby się najeść, ale również dla przyjemności zabijania. Taką po prostu ma naturę. Tam, gdzie jest nadmierna populacja wydry, nie uświadczy się ryb ani żab, ale za to jest niezwykła ekspansja ropuch. Jeśli Twój niedoświadczony miastowy piesek złapie ją w zęby, to dostanie piany i ślinotoku, dlatego wydra ropuch też nie lubi.
Na zakończenie podam, że rozkład możliwości ludzkich określa tzw. krzywa Gaussa.. Mówiąc kolokwialnie; w każdej populacji ludzkiej jest tyle samo ludzi głupich co mądrych. Najwięcej jest średniaków. Gdybyśmy chcieli doprowadzić to tego, aby wśród nas było więcej ludzi mądrych, to naruszylibyśmy tę równowagę, podobnie jak za każdym razem człowiek narusza równowagę w świecie przyrody, majstrując przy naturalnym dziele stworzenia. Skutki tego widzimy wszyscy. Te dylematy rozwiązuje etyka, czyli filozofia w praktyce. Jej zadaniem jest ocena naszego postepowania, a nie możliwości intelektualnych. Bądźmy jednak świadomi, że najczęściej największe piekło na ziemi robią ci, którzy chcą uczynić z niej swój raj.

P.S. "Osoby dotknięte syndromem Bambiego nie chcą zauważać przyrody i praw natury takimi, jakie są. Nie przyjmują do wiadomości, że zwierzęta mogą być brutalne, przebiegłe i bezlitosne. Często starają się pomóc bezradnym "zwierzętom" de facto im szkodząc (a przynajmniej populacji jako całości).
Misie z gór to przecież słodkie zwierzątka. Żaden z nich nie skrzywdziłby nawet muchy. Lisek to najlepszy przyjaciel zajączka, a bociek żywi się chyba trawą na tej łące po której tak ładnie spaceruje. Książę żabka też nie potrzebuje jeść. Nie do pomyślenia jest, aby zjadać obrzydliwe muchy.
Po raz pierwszy to pojęcie z zakresu socjologii pojawiło się w latach 70-tych ubiegłego wieku. Określa ono sposób podejścia człowieka do przyrody, charakteryzujący się jej infantylizacją i idealizacją. Polega na przyjęciu postawy, że wszystko co jest związane z naturą jest dobre, piękne, czyste i bezradne. Natomiast działalność człowieka niesie zło i zniszczenie.
Postawy charakterystyczne dla syndromu Bambiego w naszym społeczeństwie kształtuje się już od dziecka.
- maluchom wpaja się, że zwierzątka to sympatyczne stworzonka, których najgroźniejszym wrogiem jest człowiek
- uczy się dokarmiać dzikie zwierzęta - np. ptaki (w tym ptactwo wodne), wolno żyjące koty itp.
Tymczasem prawa przyrody nie znają litości. Silniejszy zjada słabszego i nie ma w tym nic dziwnego. W miastach (np. w Giżycku), w których systemowo dokarmia się wolno żyjące koty jest coraz więcej szczurów".
Źródło: forum.mazury.pl

 

Autor: Dariusz Dziarmaga