zwiośniałem niby motyl kalendarz mnie skusił
rozćwierkał się rozsroczyl dał powód wigoru
rzucił mi się na serce wątrobę i oczy
i wygładził splątane anomalie sporu
> > > >
aż wokół świat pokraśniał z używki następstwa
co zdarza się gdy dziabniesz z uniesień flaszeczki
a nie jest w niej atrament czy inna cykuta
stąd pomysł na te żarty chociaż z innej beczki
< < < <
i puszę się wiośniany jak kogut na płocie
który pieje od rana swoje canzonetty
i zerkam w twoje oczy słońcem wyzłocone
- wiadomo z winy oczu człek lgnie do kobiety
> > > >
i tak coś mi się widzi że Amor niecnota
kusi by się wykluło to co zaniedbałem
skrada się po gałązkach wśród kwiecia mną miota
i plotkuje po ludziach że chyba zwiośniałem
< < < <
a wniosek moja duszko ten wiersz to nie żarty
taki casus się zdarza bez względu na porę
gdy nas Wiosna ucapi a odporność spada
bo wciąż pokus przybywa rano i wieczorem
> > > >
i tu wiersz mógłbym skończyć licząc na oklaski
ale w trzewiach mych drzemie niedosytu morał
że kiedy wciąż w narodzie powstają niesnaski
wiosennie ten wygrywa - kto pierwszy zaorał ...
@JanuszD.