JustPaste.it

O przyjaźni polsko chińskiej

Już po dwóch dniach Chińczyk przyprowadził kandydatkę.

Już po dwóch dniach Chińczyk przyprowadził kandydatkę.

 

.

Mój wnuk Lew Jezierski ma pięć lat i mieszka w Warszawie.

Jego ojciec Paweł Jezierski jest lekarzem. Pracuje w Instytucie Psychiatrii i Neurologii przy ulicy Sobieskiego.

Paweł i mama Lwa Monika wymyślili sobie, że Lew będzie uczył się języka chińskiego.

Nadarzyła się okazja.

Paweł miał pacjenta obywatela CHRL. Zwrócił się do niego z pytaniem, czy zna jakąś Chinkę, która chciałaby pracować jako baby sitter.

Już po dwóch dniach Chińczyk przyprowadził kandydatkę. Została przyjęta. Zamieszkała w 5-cio pokojowym mieszkaniu wynajmowanym przez rodziców Lwa. Emi (Chinka) otrzymała swój pokój, bawiła się z Lwem i rozmawiała po chińsku przez dwa lata.

Nie pobierała żadnego wynagrodzenia. Mało. Z własnej inicjatywy poszerzyła swoje obowiązki. Popisywała się gotowaniem chińskich potraw. Robiła zakupy i co ciekawe, za własne pieniądze kupowała w chińskim sklepie bardzo drogie artykuły spożywcze.

Jeździłem do Warszawy i poznałem Emi. 

Początkowo mieliśmy problemy z dogadaniem się. Polskiego nie znała i nie za bardzo chciała się uczyć. Z angielskiego była słaba. Zawsze się zgadzała, ale później okazywało się, że nie zrozumiała o co mi chodziło. Potem Emi załatwiła sobie chińskie oprogramowanie, które tłumaczyło (język mówiony) z polskiego na chiński i z chińskiego na polski. Mogliśmy swobodnie rozmawiać przy pomocy jej komputerka.

Emi mieszkała w mieście mającym ponad 11.000.000 mieszkańców, tak, ze Warszawa to była dla niej taka większa wieś. Zanim przyjechała do Polski pracowała w korporacji. Miała w Chinach mieszkanie większe od warszawskiego mieszkania Pawła i Moniki. Pokazywała zdjęcia ze swojego domu i swojego miasta.

Była też w Gdańsku. W okresie Świąt Bożego Narodzenia. Zainteresowała się Muzeum II Wojny Światowej. Okazało się, że nic nie wie o Solidarności. Nazwisko Wałęsa z niczym jej się nie kojarzyło.

Inna bardzo ciekawą historia wydarzyła się gdy Emi starała się przedłużyć swoją wizę pobytową. Złożyła podanie, napisała, że ma gdzie mieszkać i że ma pracę. Urzędnicy zlecili Policji sprawdzenie danych, które podała Emi. Polska Policja nie przyszła pod podany adres, tylko rozpytywała sąsiadów. Wyobraźcie sobie, że wszyscy sąsiedzi powiedzieli policjantom, że oni tu żadnej Chinki nigdy nie widzieli. 

Zrobiła się afera. Emi odmówiono wizy. Sąsiedzi tłumaczyli, że chcieli dla niej dobrze. Emi nie mogła wyjść ze zdziwienia. Nie zauważyli, że ja jestem żółta? Kłamali policji??? Dla Emi to było nie do pojęcia. Paweł jeździł do Urzędu i tłumaczył. W końcu wizę przedłużyli.

Po dwóch latach Emi wróciła do Chin. Jest w stałym kontakcie z Moniką, Pawłem i Lwem. Lew nadal uczy się chińskiego, ale już na lekcjach poza domem.

Od Emi mam na bieżąco informacje o tym, co dzieje się w Chinach. Z Chińczykami mam też często kontakt w Antykwariacie. Zachodzą. Oglądają i coraz częściej kupują. 

Adam Jezierski

PS. Do hejterów: - Nie trzeba jeździć do Chin i do Iranu, żeby dużo wiedzieć tych krajach. Przeczytałem monografię pt. Historia Chin, mam systematyczne kontakty z Chińczykami, dużo z nimi rozmawiam o polityce i chińskiej kulturze.