Ten wiersz jest zalęknieniem nie usłużnym wątkiem
i dlatego treść jego w niepokój zamienię
trzymając się jak ślepiec swej laski z nadzieją
że gasnące powraca - rozbłysku promieniem
< < <
Uczymy się alarmów odbierać sygnały
o naszej bezradności skazanej na skutek
co rości sobie prawo zimnej statystyki
sumą liczb niezależnych oplecionych w smutek
> > >
Kiedy nasze "być - nie być" słabnie swą strategią
pouczani wielokroć stajemy się stadem
jak ptaki przepłoszone bo drzew zakazano
następstwa się tłumaczą słabości przykładem
< < <
Osaczenie nas dławi losu przeznaczeniem
przegrana Panteonem Wielkim Sprawiedliwych
wokół światy się kurczą w okowach pożegnań
tych jutrzejszych co zgasną nie chcąc liczyć żywych.
> > >
Dni jeszcze wczoraj ufne dzisiaj zatrwożone
nowy paradoks życia - nieznane tsunami
oczy proszą o szanse wyciągając ręce
pniemy się po krawędziach śliskimi turniami
< < <
Zmęczył mnie mój wiersz dziwny rozbiegły się myśli
nie znajduję celności potrzebnego wersu
los - anonim zarzuca swą sieć ślepym trafem
konsekwencje już grają... w nowe uniwersum...
@Janusz D.