JustPaste.it

Piękne życie?

Życie jest przygodą dla odważnych albo niczym.

 

Czy życie jest piękne?

 

 Spirala życia

 

20191028-143336-small.jpg


Być w "Węźle Wiru Życia” gdzie rozchodzą się drogi. Zapytać Los: w którą stronę pójść? - to wspaniały moment. Trzeba wtedy mieć poczucie, że jest się jednością ze wszystkim co nas otacza a jednocześnie jest się wolnym. Każdą drogę, którą Los wybierze można wtedy uczynić najlepszą ze wszystkich możliwych.

 

Umieć zmieniać osobowość.


Jest rzeczą zupełnie możliwą, a nawet niezbyt trudną, zbadać dokładnie istotę naszych myśli. Posiąść nad nimi władzę a następnie regulować stan naszego usposobienia i zachować równowagę spokój i pogodę nawet wśród najtrudniejszych okoliczności. Żaden fizyczny wysiłek, żadna namiętność czy przykrość - nie potrafią wytrącić z równowagi człowieka przyszłości - nie potrafią zakłócić jego spokoju.
Nadejdzie czas gdy każdy inteligentny człowiek będzie umieć dla każdej formy zatrucia duchowego znaleźć odpowiedni środek neutralizujący.

Zrozumiemy, że równie łatwo jest przeciwdziałać myślom przykrym, dręczącym za pomocą myśli przeciwnych - jak chłodzić wrzącą wodę przez dodanie do niej zimnej. Czując, że umysł nasz unosi się gniewem powinniśmy zwrócić go do miłości i harmonii a płomień gniewu natychmiast zostanie unicestwiony.
 Myślenie jest zwodnicze. Każda myśl dzieli i każda myśl jest stara. Zwierzęta myślą, ale człowiek - w rozwoju wyżej stojący - posiada dar samoświadomości. Ten poziom świadomości pozwala mu na świadome zmienianie siebie. Jesteśmy kowalami swego losu. Ponad samoświadomością istnieją wyższe poziomy – najbliższy nam można by nazwać poznaniem bezpośrednim. Przy takim poziomie świadomości - jest się jasnowidzem.

 

Życie jest ciekawe...


... fascynuje i daje cudowną możliwość, że wszystko można zacząć od początku. Ta cudowna możliwość objawia się łańcuchami zdarzeń w świecie zewnętrznym i łańcuchami myśli w świecie wewnętrznym. Łańcuchy te tworzą spirale w których powtarzają się konkretne zdarzenia i myśli. Natura widocznie kocha spirale - stworzyła galaktyki, chromosomy, pory roku i moc innych, równie ważnych "spiral zdarzeń". Oczywiście "rzeka zdarzeń" płynie i nie wchodzi się do tej samej...
Ten "spiralny" pomysł Natury dotyczy też etapów rozwoju świadomości. Jakimś "cudem” natury problemy nie rozwiązane wracają do nas i zmuszają do powtórnych działań czy też rozważań. Doświadczamy kolejnych porażek aż do momentu...
Właśnie? Czy to nigdy się nie kończy? Zadziwiające jest to, że gdy "problem" wraca kolejny raz, okazuje się trudniejszym. Ale my już wtedy jesteśmy uzbrojeni w wiedzę z poprzednich porażek. Poprzeczka została podwyższona... dla naszego dobra, dla naszego rozwoju. Takie są widocznie ustalone (kosmiczne - naturalne) prawa rozwoju.



Gdy intelekt zawodzi...


...nie zawiedzie intuicja jako "bezpośrednie poznanie". Żeby posługiwać się intuicją trzeba nauczyć się panowania nad własnymi myślami. Trudność z intelektem polega na tym, że wiedza już nabyta jest "stara" i w z zderzeniu z nowym (problemem) jest bezużyteczna bo bazuje na zestawie "zestarzałych" myśli. Przykładowo: lęk przed śmiercią, jak każdy inny lęk,  jest myślą, którą można przyjąć lub odrzucić. To my sami decydujemy o tym przyjęciu lub odrzuceniu. Każdy z nas ma podobny, ale nie identyczny, zestaw myśli, które zaakceptował. Każdy lęk zaakceptowany działa na podobieństwo "wirusa" w komputerze. Ogranicza otwarcie na "nowe" - hamuje rozwój, sprowadza chorobę.
"Bezpośrednie poznanie" jest wyższą formą świadomości niż intelekt. Nie opiera się na wiedzy zawartej w ludzkich umysłach. W "bezpośrednim poznaniu" intelekt może posłużyć w formułowaniu pytania ale odpowiedz przychodzi z Świadomości wypełniającej nasz Wszechświat i tę odpowiedz trzeba rozróżnić wśród innych i odebrać - boski szept.



Dlaczego myśli są tak natarczywe?

 

Tak niespokojne tak rozpaczliwie natrętne!
 Rób co chcesz, nie dasz im rady. Są w ciągłym ruchu, jak te małpy na drzewie, a ten ruch męczy i wyczerpuje. Nie można od nich uciec, zdają się wszędzie nas ścigać. Staramy się je stłumić, a one za chwilę znów podnoszą głowę; i nigdy nie mamy spokoju, nigdy ciszy; analizy, przeglądy, gonitwy i ciągłe samoudręczenie. We śnie, czy na jawie, nie ma różnicy, wir myśli wcale nie ustaje- "Chyba nigdy nie spocznę, nigdy się nie uspokoję."


Czyż myśl może być kiedykolwiek w bezruchu, w spokoju?

Można myśleć o spokoju, lub zmuszać się do ciszy, ale czy myśl może być w ogóle sama przez się spokojna? Czyż nieustanna ruchliwość nie stanowi jej właściwej natury? Czy myśl nie jest odpowiedzią na nieustannie, co chwila pojawiające się wyzwania życia?
A te nie mogą ustać, bo wszak każdy ruch życia jest wyzwaniem; a jeśli tych wyzwań nie jesteśmy świadomi, jeśli przestajemy je słyszeć i być na nie wrażliwi, oznacza to tylko zanik żywotności w nas, martwotę i śmierć.

Wyzwanie-odpowiedź to ruch samego życia. Ale odpowiedzi dawane przez nas mogą być odpowiednie lub nieodpowiednie, a te niewłaściwe, niewspółmierne, jakby rozmijające się z wyzwaniem odpowiedzi, dają początek myślom z całym ich niepokojem.
Wyzwania życia żądają czynów nie słów; nie werbalizacji. Słowo, symbol opóźniają czyn; pojęcie to słowo, pamięć jest słowem również. Nie ma pamięci - wspomnienia - bez słowa, bez symbolu. Pamięć jest słowem, jest myślą; a czyż myśl może dać pełną odpowiedź na wyzwania życia? Wyzwania to nie pojęcia, nie idee.
Wyzwanie jest zawsze nowe, świeże, nieoczekiwane; a myśl-pojęcie czy może kiedykolwiek być nowe? Gdy spotykamy myślą wiecznie nowe, świeże wyzwanie, czyż odpowiedź którą dajemy nie jest wypadkową przeszłości, a więc starego i zwietrzałego? 
Gdy starym spotykamy nowe, spotkanie to jest zawsze niewspółmierne, niecałkowite, i ten brak całości jest myślą w jej wiecznie niespokojnym szukaniu pełni.

 

Ale czy myśli i pojęcia mogą w ogóle być pełnią?


Wszak jedne i drugie to odpowiedź pamięci, a ta jest zawsze cząstkowa, niepełna. Przeżycie jest odpowiedzią na wyzwanie, odpowiedzią uwarunkowaną przez przeszłość - przez obrazy wspomnień, lub wyobraźni - więc tylko powiększa nasze ograniczenia. Przeżycia nie wyzwalają, tylko w nas wzmacniają wierzenia i poglądy, wzbogacają pamięć, i z tej pamięci wychodząc dajemy na wyzwanie odpowiedź; więc przeżycia są także czynnikiem ograniczającym.

 

Jakież w takim razie miejsce zajmuje myśl?


Funkcją myśli jest tworzenie wzorów, programów, schematów, wedle których ma się kształtować tzw. czyn; ale to jest zabijaniem żywego, bezpośredniego czynu i o to właśnie wielu ludziom chodzi, chcą oni uniemożliwić bezpośredni czyn, zabić go w jego kolebce; a idee, wierzenia, dogmaty najskuteczniej w tym dopomagają.

Czyn bezpośredni to rzecz niebezpieczna, to otwartość na nieznane; a myśli i przekonania - czyli znane - są świetną przed nieznanym obroną.
 Myśl nigdy nie zdoła przeniknąć w nieznane; musi całkowicie ucichnąć aby nieznane mogło się objawić. Działanie nieznanego wykracza poza pole funkcjonowania myśli; a czując to, świadomie lub nieświadomie, z całym uporem trzymamy się myślą tego co jest znane. I w rezultacie owo "znane" odpowiada na wyzwania życia, które są zawsze niewiadome i nieoczekiwane; i z tej niewspółmiernej, niewystarczającej odpowiedzi powstaje chaos, zamęt, tarcia i udręki.

Dopiero gdy znane - a więc pojęcia, myśli, idee - całkowicie zniknie, nieznane może począć działać. A jest ono bezgraniczne. 

Fotki  (Jurata)

 

20191028-143413-small.jpg

20191022-154239-small.jpg

----------------------------------------------------

 

Endorfiny

 

 

2018-08-22-143-small.jpg

2018-08-20-128-small.jpg

Akwarelki - obrazy Marcina

 Bywa, że ci, którzy mają środki pozwalające im na najlepszą opiekę medyczną, którzy spożywają najdroższe jedzenie i żyją w najwygodniejszych miejscach, ostatecznie przegrywają swoje życie.

A szczęście i zdrowie wydaje się takie naturalne, proste i niedrogie. 

Szczęście polega na tym, aby spać spokojnie, mieć jasny umysł, dobry apetyt, nie odczuwać nienawiści ani zazdrości, śmiać się często i serdecznie, jeść posiłki w dobrym towarzystwie, wykonywać prace fizyczne na świeżym powietrzu (lub zdrowo i aktywnie wypoczywać), pływać w jeziorze, morzu, nie chodzić na zebrania, nie oglądać TV, za to regularnie otaczać się przyjaznymi ludźmi – a do tego nie trzeba mieć milionów na koncie.

To, co nasza cywilizacja ma najlepszego do zaoferowania ludziom o największych możliwościach finansowych, jest nic nie warte w porównaniu z tym, co każdy człowiek może zaoferować sobie sam, przy odrobinie wyobraźni.

No to zacznijmy się śmiać bo to nic nie kosztuje, a zdrowia dodaje… 

 Ludzki organizm potrafi wytwarzać bardzo skuteczne substancje o właściwościach przeciwbólowych – endorfiny. Są to naturalne opiaty, czyli substancje zbliżone do opium, wytwarzane przez mózg i wywołujące efekt podobny do działania morfiny. Co więcej, istnieje naturalny i prosty sposób zwiększania poziomu endorfin, a tym samym uśmierzania bólu: wystarczy śmiech, a jeszcze lepiej – śmiech w grupie.Śmiech to aktywność fizyczna. Daje to następujące efekty:

Czujesz się szczęśliwszy
Endorfiny poprawiają Twój nastrój. Zauważ, że to sam śmiech wywołuje u nas szczęście, a niekoniecznie sytuacja, która go sprowokowała.
Zmniejsza się ból
Jeśli przed wybuchem śmiechu odczuwałeś ból, z pewnością zauważysz, że uległ on złagodzeniu. Zjawisko to zaobserwowali w warunkach laboratoryjnych naukowcy z Uniwersytetu Oksfordzkiego,
Odprężasz się
Podobnie jak opium, endorfiny wywołują uczucie wewnętrznego spokoju i odprężenia. To dlatego śmiech uśmierza ból i wprawia Cię w błogi nastrój.

PS

"Przytulanie" ... te międzygatunkowe... również generuje "fontannę" endorfin

Śmiech grupowy jest jednak najskuteczniejszy… 

Proszę o komentarze… takie .. do śmiechu!!!!

2018-08-20-123-small.jpg

2018-08-20-122-small.jpg

2018-08-20-121-small.jpg

 

-------------------------------------

 

 

 

Lodowy Cień 

Życie jest przygodą dla odważnych albo niczym.

 

 

Śmierć... rani i sprawia, że łzy płyną nam z oczu? On „opuścił swoje ciało” . To piękne hinduskie określenie, aby odrzeć śmierć ze smutku! My też tego próbujemy, mówiąc „przeniósł się na tamten świat”, „przeszedł do lepszego życia”, jednak w gruncie rzeczy wciąż z tego powodu rozpaczamy.

Oto epizod, z bardzo wielu, które pozwoliły mi dojrzeć „światełko w tunelu” i pewność, że podążam w miarę dobrą drogą. Gdzie ta droga prowadzi? Odpowiem z serca i umysłu, i z całą szczerością: „Nie mam zielonego pojęcia. Ale w każdym momencie życia jestem gotowy by: ”Wsiąść do pociągu byle jakiego i nie dbać o bagaż ani o bilet…”

 

 

 

staszek-kazio-sanki-small.jpg

 

Pod lodem

Spojrzałem na archiwalną fotografię i wróciły mi wspomnienia. Byłem o włos od zagubienia w zupełnie mi nieznanych światach. Uratowała mnie intuicja  - wielki dar nie mieszczący się w procedurach, intelekcie a nawet doświadczeniu. To musiał być podszept .... anioła?

Było to wiele lat temu kiedy nurkowanie swobodne było w powijakach a nam – bardzo młodym ludziom – przyświecała dewiza: "życie jest przygodą dla odważnych albo niczym".

Stasio – przyjaciel - poprosił mnie o pomoc w zimowych badaniach dna Zatoki Puckiej. Pojechaliśmy do Kuźnicy wyposażeni w sprzęt nurkowy. Zabraliśmy tez sanki, narty, namiot, sprzęt biwakowy i rzecz jasna specjalne siekiery do rąbania lodu.

Po kilku dniach nabraliśmy wprawy w wybijaniu przerębli, a pod wodą w rozróżnianiu 5 roślinek potrzebnych do badań. Celem badań były robaczki żyjące na tych roślinkach. By robaczki nie uciekły przy wyrywaniu roślinek, na każdą z nich trzeba było naciągnąć torebkę plastikową i związać ją jak najszybciej gumką recepturką. Była to iście – zegarmistrzowska robota wymagającą koncentracji i spokoju.

Byłem już pod wodą około półgodziny. Po wielu próbach udało mi się w końcu zebrać komplet roślinek łącznie z robaczkami. Zacząłem szukać liny asekuracyjnej, którą byłem przewiązany w pasie. Chciałem dać sygnał, że wracam na powierzchnię.

Liny nie znalazłem. W pierwszej chwili pomyślałem, że zaplatała się gdzieś na moich plecach o aparat. Zrobiłem pierwszy błąd: szybko popłynąłem by linę naprężyć i dać w ten sposób sygnał asekurującemu koledze. Zadyszałem się tylko – liny zdecydowanie nie było.

Dotarło do mojej świadomości – jestem na dziesięciu metrach głębokości,  mam nad sobą warstwę lodu, nie mam pojęcia gdzie znajduje się wybity przerębel, do najbliższego brzegu zatoki jest co najmniej kilometr, powietrza mam na kilkanaście minut. Uspokoiłem oddech i popłynąłem do góry pod lód. Zrobiłem drugi błąd: wyjąłem nurkowy nóż i zacząłem odłupywać lód. Była to beznadziejna praca – lód był półmetrowej grubości. Zrezygnowany opadłem na dno.

Nie chce tak umrzeć – pomyślałem.

Rozejrzałem się i znalazłem upuszczone torebki z roślinkami. Zacząłem płynąć po dnie , po śladach pozostawionych przy wyrywaniu roślinek. Ślady się skończyły. Nie widać było w górze światła z przerębla. Zdałem sobie sprawę, że za chwilę skończy mi się powietrze i „usnę”.

Leżąc na dnie, na plecach, wpatrywałem się w światło sączące się przez warstwę lodu. Przymknąłem oczy i napłynęły do mnie obrazy: rozpacz rodziców, żony, smutek przyjaciół. Zacząłem się modlić prosząc o ratunek ... o cud powrotu do bliskich.

Gdy otworzyłem oczy zauważyłem nade mną przesuwający się jakiś „cień”. Popłynąłem za nim. Po chwili odnalazłem asekuracyjną linę leżącą na dnie. Z góry oświetlał ją strumień światła padający z przerębla. Na drugim końcu liny uśmiechał się Staszek  – zostawił linę na dnie. Czekał i siwiał.... Wieczór był nasz... rankiem bolały nas głowy. Po wyjściu cało z przerębla "odtańczyłem"  stres -  to był taniec w skafandrze nurkowym i płetwach na śniegu wśród gwiazd.. 

bo ŻYCIE JEST PIĘKNE -  z łatwością  może zrozumie to ten , kto go omalże nie stracił. A cena za to zrozumienie? Hmmm... warta wszystkiego?

 fotki - zima w Płaskiej

dsc-0092-small.jpg

 

dsc-0077-small.jpg

dsc-0046-small.jpg

dsc-0036-small.jpg

dsc-0034-small.jpg

dsc-0030-small.jpg

dsc-0026-small.jpg