JustPaste.it

Skarbie?

 Ktoś Ty?

 

2016-10-02-4705-small.jpg


"...Kochanie, wierzę, że jest nam to pisane
Obserwuję cię, kiedy śpisz, należysz do mnie
Czy czujesz to samo, a może jedynie śnię?
Może to płonie wieczny płomień?

Wypowiedz me imię, słońce lśni w deszczu
Cały świat jest taki samotny, wtedy przychodzisz ty
Koisz cały ból, nie chcę stracić tego uczucia..."

 

 

SEN o Kapłance

 

Nad ranem zdarzają się sny, w których nie można odnaleźć zdarzeń z dzisiejszego życia. Być może , że są to opowieści zaprzyjaźnionych duszyczek z poprzednich żywotów. Ale, kto by taki pomysł brał na serio.

Oto jeden z takich snów:

Wielki Duch otulił mnie swoją światłością a mając wybór w wyobrażeniu go sobie przywołałem postać swego Mistrza - Starca z Himalajów. 

Powoli, wszystko dookoła nas się zmieniło. Znaleźliśmy się w lesie u stóp potężnego drzewa. Pod nim, z twarzą zwróconą na wschód, ujrzałem Kapłankę spoczywającą na podium ukwieconym nieznanymi mi roślinami, przepięknymi w barwie i kształcie. Usłyszałem jej śpiew, a raczej powtarzane rytmicznie pojedyncze dźwięki, głoski. W kręgu, dookoła, siedziało kilkadziesiąt kobiet i mężczyzn, zasłuchanych w te dźwięki ze wzrokiem zagubionym gdzieś we wnętrzu siebie. Po chwili tony dźwięków, które wydobywała z siebie Kapłanka, nabrały mocy i zniewalającej potęgi. Zebrani dookoła ludzie zaczęli się poruszać w tańcu. W ruchach ich czuło się rytmy przyrody. Wyraźnie odczuwali jedność z przyrodą i z rządzącymi w niej mocami.

“To są nasi dalecy przodkowie wyszeptał mój przewodnik. Nie zdziw się. Byłeś jednym z nich. Sporo już wiesz o reinkarnacji i łańcuchach zdarzeń” – i dodał uśmiechając się promiennie - “Tu zobaczysz, na własne oczy, że to kobiety jako pierwsze zaczęły mówić -śpiewając. Mężczyźni w tamtych czasach tylko porykiwali jak zwierzęta. I ty też...


"A ta Kapłanka? Kim obecnie jest Kapłanka? " – pytam. Ale nie otrzymuje odpowiedzi. 
Przechadzam się wśród tańczących ludzi. Zbliżam się do Kapłanki i chociaż wydaje mi się, że powinienem być dla niej niewidoczny, kobieta przerywa śpiew i patrzy mi prosto w oczy. Jej uduchowiona twarz zaczyna zmieniać rys ale jej oczy pozostają niezmienione.

Nagle w mojej głowie wyświetla się, jak na ekranie komputera, tekst. Kto go wypowiedział, kiedy i dlaczego?

“Biorę postać pięknej, młodej, wrażliwej kobietki, która poznaje kandydata na zakonnika w przypadkowych, zdumiewających okolicznościach. Zachwyca się nim, jego wewnętrzna siłą, odwagą, mądrością, wrażliwością i poprzez przyjaźń z nim, próbuje wznieść się ponad swoje dotychczasowe doświadczenia. Próbuje tez go wspierać w jego decyzji poświecenia się Bogu i ludziom przez służbę w zakonie. Jednak odczuwa cały czas jakiś wewnętrzny dyskomfort i nie rozumie, na czym on polega. Wydaje się jej, że pogłębienie przyjaźni z nim i zrozumienie przyczyn jego decyzji może usunie ten dręczący niepokój. Pokonuje lęk i nieśmiałość i zaczyna odkrywać przed nim nie opowiadane nikomu dotąd aspekty swojego życia, swoje tajemnice, niepewności, słabości. Nieoczekiwanie on odpowiada jej tym samym. Maski spadają, pojawia się prawda, pojawia się piękno. Już nic nie jest takie same, jak przedtem, a ta relacja, spotkanie z nim staje się dla niej ważniejsze, niż inne sprawy, którymi żyła dotąd. Zastanawia się, do czego prowadzi ją ta droga. On znika i nikt nie wie, co się zdarzyło. Ona, jak to zwykle z kobietkami bywa, uważa, że to przez nią, że może coś nie tak powiedziała, coś nie tak zrobiła, że  on ją karze bo nie potrafiła się wznieść tak jak on, albo dlatego, że odczytał jej uczucia. Ale rzeczywistość okazuje się zupełnie inna. Mroczna tajemnica z jego życia, jedyna, o której jej nie powiedział, upomniała się o niego...”

“Mistrzu! Znam Kapłankę! Wiem kim ona jest obecnie . Muszę wrócić w swoje czasy i naprawić błąd!” - krzyczę.

Ale z siebie wydobywam jedynie nieartykułowany, pojedynczy dźwięk. A Kapłanka wyciąga do mnie ręce i przywołuje do siebie, na podium.

Mistrzu! - pytam - Wszedłem w dawne ciało i naprawdę przeżywam to co kiedyś przeżyłem w którejś z inkarnacji?

 “I nic więcej nie możesz zrobić, tylko przeżywać dokładnie to co zdarzyło ci się kiedyś. Boskie prawo wyklucza jakąkolwiek ingerencję w przeszłość.

Uważaj! Nie pozostań w tym stanie zbyt długo bo nie wrócisz w swoje czasy” - jak przez mgłę docierają do mnie słowa Mistrza.

Słowa Mistrza milkną, bo oto wśród zebranych podnosi się wielka wrzawa. Wszyscy patrzą w jedną stronę. Nagle, z za rozłożystej palmy wyskakuje olbrzymia małpa i w susach zbliża się do Kapłanki. Pierwszą moją myślą w tej sytuacji jest zwiać - jak najszybciej w swoje czasy. Małpolud pół metra wzrostem góruje nade mną. Desperacko próbuje go uderzyć, ale Kapłanka podcina moje nogi ratując mnie przed  uderzeniem małpy. Upadam przewracając  gliniany dzbanek z którego wysypują się jakieś wielkich rozmiarów... poziomki?. Leżymy oboje bezpieczni na posłaniu z kwiatów. Czuje jak po grzbiecie leci mi krew. Małpi pazur przejechał po mojej łopatce. Kapłanka wtula się we mnie.

Małpa wpada między ludzi. Mężczyźni próbują ją zatrzymać. Kobiety zbite w gromadkę głośno lamentują. Bezradni, obserwujemy z Kapłanką, jak małpa zadaje straszliwe ciosy, od których padają mężczyźni. Krok po kroku z łatwością przebija się przez tłum. Wtedy widzę główny cel tej małpiej agresji. Otóż, za kręgiem ludzi, oparty o konar wielkiej paproci, siedzi w pozycji lotosu cały bielusieńki Staruszek - mój Mistrz z Himalajów.  Wszyscy jesteśmy nadzy, a nasze ciała pokrywa ciemnego koloru sierść. W odróżnieniu od nas, sierść Staruszka i jego włosy i długa broda lśnią nieskalaną bielą.

Staruszek patrzy na zbliżającą się wielką małpę bez poruszenia i nie okazuje strachu. Nagle na małpę pada strumień ostrego światła. Dookoła jej nóg w błyskawicznym tempie kiełkują paprocie i obwijają się dookoła ciała. Po kilku, coraz wolniejszych krokach, małpa staje skrępowana pędami roślin. Stoi jak posąg; kilka kroków od Staruszka. I tylko jej wybałuszone oczy pełne nienawiści błyskają białkami. 
Patrzę w piękne, niebieskie oczy Kapłanki. Odwzajemnia mi się uśmiechem. Kładzie rękę na krwawiącej ranie i piekący ból ustępuje. W podzięce chcę ją pocałować nachylam się do niej...a ona mnie przyciąga mocno do siebie.

Pachnie lasem. Ledwo wyczuwalny zapach wbija się w nozdrza i drażni i dręczy i korci. Każdy wydech stara się, aż do płuc wycieńczenia, uwolnić z głowy jeszcze nierozpoznane myśli, lecz serce każe znów wdechem się upajać, coraz to głębiej wciągając rozkosz pożądania.

 A Kapłanka  przysuwa po mchu w moim kierunku dzban poziomek. Już nie zawartość, a sam kształt dzbana pobudza do szaleństwa i kusi niezmiernie i pociąga . Lecz w innym kierunku mój wzrok błądzić pragnie.

Ty moja piękności - szepcze cicho.

Jej aura faluje w rytmie mojego oddechu, jej wzrok mętnieje a srebrne iskierki biegają  po jasnej niebieskości jej oczu. Jakaś siła wewnętrzna, jak magnez , zbliża nas do siebie i układa oko w oko, ledwie atomem oddziela.  Pragnę tych poziomek. Już tylko jednej poziomki, tę jedną, jedyną i by w jej smaku się zanurzyć. Czuję: rozkosz, rozkosz...

Nagle, całe otoczenie roztapia się w mgle. Moje serce staje w rozkurczu. To zawał "wrzeszczą" wszystkie neurony i ... 

I cóż ... budzę się?

Nachyla się nade mną kobieta o ciemnej twarzy. Ma maskę na twarzy i mówi:  ble.. ble.. bełkocze pan od rzeczy.

Gdzie jestem? - pytam.

Jest pan na OIOMIE  

To był tylko sen. Ostrzeżenie?

 

2016-09-29-4677-small.jpg