JustPaste.it

Lepiej i mądrzej patrzeć, czyli o pomnażaniu zasobów duchowych (cz.I)

Najbardziej zdumiewającym efektem rozbłysku świadomości jest odkrycie, że ja sam mogę wpływać na strukturę "kosmicznego scenariusza".

 

Transerfing to sztuka zarządzania własną warstwą rzeczywistości. Zarządzanie, w tym przypadku, będzie polegało na wyborze takich działań dotyczących własnego życia, których celem jest osiągnięcie zamierzonych celów, dobrostanu i egzystencjalnego komfortu.

 

1. Planowanie

 

Na tym pierwszym etapie trzeba dokonać bardzo szczegółowej, precyzyjnej analizy, czego chcemy, w jaki sposób wyobrażamy sobie twórcze i szczęśliwe życie. Należy jasno zdefiniować cele życiowe i sformułować je, najlepiej na piśmie. Nie ma wówczas niebezpieczeństwa, że różne okoliczności zewnętrzne, którym zazwyczaj się poddajemy, spowodują ich rozproszenie. Według mnie trzeba o to zadbać, albowiem taka jest nasza mechanika mentalna. Działamy i myślimy najczęściej w sposób reaktywny, podobnie jak zwierzęta reagujące na bodźce przyrody. Jest zagrożenie - trzeba walczyć lub uciekać. Jest łaknienie - trzeba się najeść itp. W zarządzaniu własną warstwą rzeczywistości (dalej będę posługiwał się określeniem "zarządzanie rzeczywistością") jest aktywność, rozumiana tutaj jako działania wyprzedzające. Czym one w istocie są, o tym dalej. Pierwszym i zasadniczym warunkiem umożliwiającym rozpoczęcie serfowania po rzeczywistości jest wyzwolenie się spod władzy okoliczności zewnętrznych. Planowanie musi zatem uwzględnić dwa fundamentalne aspekty: działania zmierzające do osiągnięcia celu (celów) oraz takie, które mają za zadanie usunięcie albo zmianę niekorzystnych kodów informacyjnych i utrwalonych nawyków reagowania. Same działania są już sprawą indywidualną, nie istnieją w Transerfingu żadne uniwersalne metody i techniki postępowania. Każde istnienie jest inne, niepowtarzalne, każdy ma własną warstwę świata, dlatego też każdy Transerfer powinien wypracować własne sposoby. Najczęściej dzieje się to za pomocą metody prób i błędów lub wyborów intuicyjnych.

    O jednym należy pamiętać na etapie planowania, mianowicie włączeniu do procesu czynnika, który Zeland nazywa Wewnętrznym Nadzorcą. Jest to konieczne, ponieważ figura ta jest nierozerwalnie związana z kontrolą myślenia i świadomością mechaniki własnych emocji.

 

2. Organizowanie

 

Przez organizowanie w nauce zarządzania rozumie się najczęściej przydzielanie i zapewnianie zasobów, niezbędnych do realizacji zaplanowanych działań, w sposób gwarantujący skuteczność i sprawność zarządzania. W Transerfingu mówimy zasadniczo o zasobach wewnętrznych. To głównie energia myśli i serca oraz świadomość. Z pozoru wydaje się, że nie są to zasoby nadzwyczajne. W zwyczajnych okolicznościach życiowych doświadczamy raczej deficytu energii, kiedy stwierdzamy np. "sił mi już brakuje" albo "jestem zupełnie wypompowany z energii". Podobnie jest ze świadomością. Psychologowie szacują, że większość naszych czynności odbywa się poza kontrolą świadomości. Zatem żeby skutecznie zarządzać rzeczywistością i własnym życiem należy po pierwsze wypracować techniki podnoszenia tonusu energetycznego, a po drugie znacząco poszerzyć pole świadomości (świadomych myśli i działań), czyli mówiąc zwyczajnie bycia czujnym i uważnym.

    Energia zużywana jest przede wszystkim na obsługę utrwalonych przez lata kodów informacyjnych i niekorzystnych programów, funkcjonujących podobnie jak wirusy i robaki w systemach sieciowych. W czasach ekonomicznego kryzysu gros naszej energii poświęcamy na to, żeby utrzymać pracę, zachować etat, a przecież powinna być ona zużytkowana na konstruktywne, twórcze działania. Wydatkujemy energię na zamartwianie się np. paleniem papierosów (podwójna szkoda - zdrowotna i finansowa), a potem równie wiele zasobów energetycznych zużywamy na heroiczną walkę z zachowaniem nikotynowej abstynencji. Od razu powiem, że wiele zasad Transerfingu nie ma nic wspólnego z misjonarską dydaktyką. Zatem, jeśli już palisz, nie przejmuj się ani gdy wydajesz pieniądze na papierosy, ani nie myśl o skutkach dla twojego zdrowia. Dla twoich zasobów energetycznych będzie korzystniej, gdy nie będzie cię to w ogóle zajmować. Wniosek z powyższego rozumowania jest taki, że najprostszym a jednocześnie najbardziej racjonalnym sposobem podniesienia tonusu energetycznego jest świadome zablokowanie strumienia życiowej energii na tych polach, które niczego wartościowego nie wnoszą do naszych wewnętrznych zasobów, a przeciwnie - wyraźnie nam szkodzą. Zeland nazywa to "oddaniem siebie w najem". Jeżeli praca jest wyłącznie sposobem na pozyskanie środków materialnych, obowiązki należy wykonywać z jak największą starannością, ale bez wydatkowania jakiejkolwiek dodatkowej energii. Jednak skuteczność takiej ekonomii energetycznej wymaga bycia czujnym i uważnym. W każdym zakładzie, każdej korporacji czy instytucji ważny jest tzw. czynnik ludzki. W przestrzeni działania firmy krzyżuje się wiele indywidualnych interesów, różnych, a często nawet sprzecznych. Z punktu widzenia Transerfingu mamy do czynienia z trzema radykalnie odmiennymi postawami, będącymi implikacją poziomu świadomości, czyli w tym przypadku wiedzy na temat funkcjonowania ekonomii energetycznej. Pierwsza, najmniej z punktu widzenia Transerfingu racjonalna, to walka z wahadłem, którym jest każda firma. Owszem, taka postawa ma sens wówczas, kiedy zakładamy, że pokonamy wahadło. Dzieje się to jednak bardzo rzadko. Przyjęcie strategii walki powoduje, że oddajemy zasoby energetyczne wahadłu, a kiedy już oddamy wszystko, zostaniemy przez nie wypluci. Poplecznicy wahadłu potrzebni są tylko do momentu, do którego zasilają jego energetyczne zasoby. Druga postawa, z całą pewnością jest racjonalna. To podporządkowanie się strukturze energetycznej, jaką wahadło jest. W tym przypadku sposobem pozyskiwania energii jest podporządkowanie pracownika. Są wszakże i koszty, np. poczucie braku podmiotowości w procesie pracy (alienacja, o której pisał Karol Marks). Trzecia to postawa Transerfera. Nie mieści ona w sobie ani elementu buntu, ani nie ma też mowy o totalnym podporządkowaniu. Można ją nazwać trzecią drogą, nową jakością w relacjach jednostka - wahadło. Bunt jest jałowy i przeciwskuteczny, ścisłe podporządkowanie wiąże się z alienacją w procesie pracy. Jedynie postawa sumiennego obserwatora pozwala uniknąć niechcianych konsekwencji, o których mowa była wyżej. "Oddanie siebie w najem" to jednocześnie staranność o jak najwyższą jakość wykonywanej pracy i przyjęcie pozycji zdystansowanego obserwatora. Wahadło jest zaspokojone przy minimalnym wkładzie energii własnej pracownika. Jednak optymalizacja energii własnej to niejedyny walor wynikający z przyjęcia postawy obserwatora. Innym - wydaje się, równie ważnym - jest obejmowanie większego pola widzenia i działania. Takie poszerzenie możliwe jest z jednej strony dzięki zdystansowaniu do ofert wahadła, z drugiej emocjonalnemu wyciszeniu. Emocje są, niestety, najbardziej drożnym kanałem, którym wahadła pompują z nas energię. Dystans plus emocjonalne wyciszenie to zatem paradoksalnie służba wahadłu (pieniądze jakoś trzeba zarabiać) i obrona przed nim.

   Drugi etap w procesie zarządzania rzeczywistością i własnym życiem polega więc na wypracowaniu czy też opracowaniu strategii polegającej na grze. Świat jest sceną (zdecydowanie bardziej odpowiada mi takie przedstawienie niż Zelandowska metafora zwierciadła). Na scenie uwijają się aktorzy, odgrywający określone role. Jedyna różnica pomiędzy światem realnym a światem teatralnej konwencji polega na tym, że aktorzy występujący na scenie świata nie znają wcześniej ról, które przychodzi im grać. Co więcej, w zdecydowanej większości w ogóle nie mają świadomości bycia aktorami. Świetnie wpisują się w scenariusz napisany dla nich, co nie przeszkadza im mniemać, że są istotami wolnymi. Przecież to genialna ekonomia! Nawet bunt aktora na scenie przeciwko odgrywanej sztuce jest elementem scenariusza (przypomnę tylko casus Judasza). Topos theatrum mundi jest w literaturze i sztuce europejskiej dlatego tak popularny, że w tym najbardziej uniwersalnym spektaklu istnienia miejsce jest na miłość, nienawiść, zazdrość, bunt, zbrodnię i śmierć. Co nam zatem daje przyjęcie pozycji zdystansowanego obserwatora? Czy jest to równoznaczne z zejściem ze sceny? Na drugie pytanie odpowiedź jest prosta i brzmi - nie! Nie tylko nie schodzimy ze sceny, ale nadal odgrywamy rolę, którą wyznaczył nam reżyser. Gramy ją tylko troszeczkę inaczej. Jak? I tu właśnie przydaje się nam bardzo odpowiedź na pierwsze pytanie. Wiedząc, że każda sytuacja życiowa jest elementem scenicznej gry, nabieramy świadomości, że nic tu nie dzieje się naprawdę. Uświadomienie sobie tego faktu daje potężne możliwości. Ale to nie wszystko. Najbardziej zdumiewającym efektem rozbłysku świadomości jest odkrycie, że ja sam mogę wpływać na strukturę "kosmicznego scenariusza". Jednakże mogę to odkryć dopiero wówczas, kiedy stanę się jednocześnie aktorem i widzem obserwującym, w jaki sposób generowane są kolejne intrygi. Najciekawszym elementem tych obserwacji pozostaje niezmiennie ja sam, który w tym samym momencie jest na scenie. Świadomość Transerfera generowana jest na styku obserwator, aktor, scena. Obserwacja siebie obecnego na scenie świata umożliwia wprowadzenie do gry pewnych modyfikacji (bez naruszenia zasadniczej struktury roli), które z kolei zmieniają koloryt odgrywanego przedstawienia.

   Świadomość - kluczowe w tym kontekście pojęcie - ma spowodować, że obiektywna sytuacja staje się dla nas wydarzeniem. Słowo wydarzenie pochodzi od rzeczownika dar. Wydarzenie jest sytuacją zewnętrzną, w której uczestniczy ludzki podmiot. Ono zawsze coś oferuje; jest propozycją uczestnictwa w nieprzebranym bogactwie rzeczywistości. Coś zostało mi darowane i tylko ode mnie zależy, co z tym darem uczynię i czy w ogóle będzie dla mnie darem. Niełatwo zrozumieć sens każdego wydarzenia jako takiego. Większość z nich traktujemy w kategoriach oczywistości, tylko z tego powodu, że się powtarzają. A przecież każde z nich jest inne i każde oferuje inny dar. Przyjąć dar to jednocześnie zrozumieć najgłębszy sens wydarzenia.

    Znajduję się w konkretnej sytuacji, i mogę uczynić z niej wydarzenie albo zrezygnować z aktywności pozwalając, by ktoś inny nadał jej znaczenie. Sytuacja staje się wydarzeniem, ale nie dla mnie. Inny zaczyna funkcjonować w przestrzeni sensu, z którego ja jestem wykluczony, zdany na sens nie-mój. Wydarzenie jest dla innego, sytuacja jest dla mnie. Taka jest właśnie istota alienacji! Znajduję się w sytuacji, której nie-moje znaczenie narzuca mi nie-mój sens. Jeżeli, dodatkowo, sytuację determinuje konieczność, to znaczy muszę w niej być, to poczucie obcości zaczyna być dojmujące. Poczucie wolności pojawia się dopiero wtedy, gdy zdołam wprowadzić w obszar sytuacji moje podmiotowe znaczenie. Obiektywny sens wydarzenia zostanie zmodyfikowany zgodnie z moją wolą, ale ważniejsze wydaje się być to, że nareszcie sytuacja stanie się dla mnie wydarzeniem. Widać, że tworzenie sensu nigdy nie obywa się bez przemocy, jest ona niejako wpisana w strukturę wydarzenia. Jest ono tym bardziej moim, im bardziej stygmatyzuję sytuację własnym znaczeniem. Ów akt ekspansji dotykający obszaru sytuacji zawsze ogranicza próby ekspansji innych podmiotów. Narzucanie znaczenia jest jednocześnie narzuceniem pewnej narracji, mojej narracji, a to z kolei jest warunkiem sine qua non władzy. Werbalizacja to nic innego, tylko wyrażenie sensu wydarzenia. Jeżeli zdołam przebić się z własną narracją, podporządkuję sobie innych. Język staje się zatem narzędziem przemocy. Narracja będąca werbalnym kształtem sensu wydarzenia jest także pewną interpretacją. Sens wydarzenia nie tkwi więc w jego prawdzie, ale w interpretacji tejże prawdy. Istnieje on poza prawdą dlatego, że pojawia się jako wypadkowa relacji na linii podmiot - sytuacja. Sens ma zatem wyłącznie charakter relacyjny. Władza zresztą nie potrzebuje prawdy. Sytuuje się poza kategoriami prawdy i fałszu. I jednym, i drugim władza posługuje się w sposób instrumentalny. Podsumujmy, zyskać władzę to narzucić otoczeniu własną narrację.

   Organizowanie w klasycznym ujęciu zarządzania będzie polegało zatem także na tym, by nauczyć się a potem zaimplementować w struktury myślenia i odczuwania sposoby przekształcania sytuacji w wydarzenia. To jest osławiony kamień filozoficzny, to jest procedura wytwarzania z metali nieszlachetnych złota. Sytuacja jest ołowiem, wydarzenie jest złotem. I wcale nie potrzeba wielkich nakładów. Wystarczy, na początek, wypracowanie i utrwalenie pewnego nawyku myślenia i reagowania. Najogólniej chodzi o to, by umieć rozpoznawać w każdej sytuacji, w jakiej się znajduję (nawet tej pojmowanej jako obiektywnie dla mnie niekorzystnej), ofertę. Czy z niej skorzystam, czy nie, to inna sprawa. Wcześniej muszę ją dostrzec. Szczegółowa analiza, czym jest oferta i dlaczego w ogóle się pojawia, przekracza ramy tego tekstu. Na ten moment załóżmy, że tak jest w istocie.

   Oferta skierowana jest do mnie, co pozwala uchronić moją podmiotowość. Sednem każdej oferty jest mechanizm partycypacji; mechanizm gwarantujący zachowanie podmiotowości przy jednoczesnym uczestnictwie w projekcie przekraczającym moje "ja". Oferta może być więc skierowana wyłącznie do istoty wolnej. Dla niewolnika sytuacja zewnętrzna jest jedynie albo nakazem, albo zakazem.

   Pomnażanie zasobów wewnętrznych nie jest tylko konsekwencją przyjmowania ofert, ale samego postrzegania rzeczywistości w taki właśnie sposób. Miłosz pisał w pięknym wierszu "Nadzieja": gdybyśmy lepiej i mądrzej patrzyli/ jeszcze kwiat nowy i gwiazdę niejedną/ w ogrodzie świata byśmy zobaczyli. Nie można tego trafnej ująć. "Lepiej" wprowadza aspekt etyczny, czyli dobro; "mądrzej" wpisuje moje postrzeganie rzeczywistości w obszar prawdy. Żeby sytuacja stała się ofertą, muszę ją zobaczyć w świetle dobra i prawdy. Wówczas te właśnie komponenty - wartości zostają włączone w warstwę mojego świata.

Licencja: Creative Commons - użycie niekomercyjne - bez utworów zależnych